Finał solówki perkusisty na… szklankach
Boogie Boysów zobaczyłem po raz pierwszy podczas poznańskiego podkoziołka. Jak każdy inny występujący wówczas zespół, zagrali zaledwie kilkadziesiąt minut. Wrażenie jednak było porażające. To tak jakbym w towarzystwie niezłego perkusisty widział dwóch Jerrych Lee Lewisów (jeżeli przesadzam, to tylko trochę).