Sukces, który przerwał passę

Nie ulega wątpliwości, że włoskie Predazzo przyjemnie kojarzy się z polskimi skokami: dwa złote medale Adama Małysza  w 2003 roku oraz złoty medal Kamila Stocha na dużej skoczni w 2013 roku podczas Mistrzostw Świata. W tym roku również szczęście Polakom dopisało.

Z pewnością miniony weekend najbardziej zapamiętają Kamil Stoch oraz Dawid Kubacki. Ten drugi po raz pierwszy w swojej karierze stanął na najwyższym stopniu, zapisując się na kartach historii wśród Polaków wygrywających zawody Pucharu Świata. Dzień wcześniej zajął drugie miejsce. Wcześniej wymieniony Kamil również uplasował się na ,, pudle”, dwukrotnie zajął trzecie miejsce. W czasie jednego weekendu dochodzi do historycznej chwili. Rzadko zdarza się, aby dwóch Polaków stawało na podium, a co dopiero w dwóch konkursach z rzędu. Bez wątpienia łzy Adama Małysza po wygranej Dawida były uzasadnione. Skoczek wiele długich lat dążył do upragnionego sukcesu,  w końcu nadszedł ten dzień, gdy jego marzenia się spełniły.

Przerwana została passa fantastycznego Japończyka Ryoyu Kobayashiego. Jego świetne występy, liczne zwycięstwa sprawiły, że stał się dominatorem w tym sezonie. W pierwszej części sezonu osiągnął tak wysoki poziom, którego żaden inny skoczek nie był w stanie zdobyć. Nic nie zapowiadało, że ktoś może  pokonać go w tym sezonie. Jednakże prognozy potoczyły się zupełnie inaczej. Po sześciu wygranych konkursach, coś się zacięło w skokach lidera Pucharu Świata. W niedzielnym konkursie musiał uznać wyższość D. Kubackiego. Ryoyu stanął przed wielką szansą dokonania historycznego siódmego zwycięstwa z rzędu (żaden skoczek wcześniej tego nie dokonał). Mówi się, że to taka zwana ,,pechowa siódemka” . Konkurs stawia wiele pytań w stosunku do Japończyka: Czy jest w stanie utrzymać formę do końca sezonu? Czy będzie potencjalnym kandydatem do złotego medalu w Innsbrucku? Czy zdobędzie Kryształową Kulę? Jego historia może potoczyć się podobnie jak Thomasa Dietharta. Austriak po  jednym sezonie całkowicie się wypalił i ślad po nim zaginął. Czy tak będzie z Japończykiem?

 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*