Pamiętam, że w 2011 roku, w związku z beatyfikacją Jan Pawła II, różnej maści publicyści i komentatorzy przeżyli moment „zatroskania”, a nawet lęku, że nowy błogosławiony może „stracić” na beatyfikacji. Pisałem wówczas w „Przewodniku Katolickim”, że bł. Jan Paweł II niczego nie może już stracić. Wiemy, że jest w niebie, przy Bogu. Niczego więcej już mieć nie można i niczego więcej nie można osiągnąć. A będąc w niebie, nie można też już niczego stracić. Gdyby jego świętość została przykryta lukrowanymi obrazkami i płytkimi opowieściami o jego życiu, stracą tylko ci, którzy nie wejdą w głębię jego życia i słów.
Papież Benedykt XVI powiedział w czasie beatyfikacji (1 maja 2011), że „Jan Paweł II jest błogosławiony ze względu na swą wiarę – mocną i wielkoduszną, wiarę apostolską”. Właśnie dlatego, wbrew temu, co niektórzy wówczas sugerowali, nie trzeba było czekać kilkadziesiąt lat na beatyfikację i kanonizację. Wyniesienie na ołtarze nie jest bowiem wynikiem oceny działań papieża jako głowy państwa watykańskiego czy jego wpływu na procesy polityczne w świecie. Nie jest oceną umiejętności zarządczych, szybkości reagowania na trudne sytuacje albo sposobu rozwiązywania sytuacji kryzysowych. Beatyfikacja to zachęta, by zapatrzeć się w przykład wiary, który dał nam bł. Jan Paweł II.
W czasie czuwania w Circo Massimo, w wieczór poprzedzający beatyfikację, papieski wikariusz dla diecezji rzymskiej, kard. Agostino Vallini, zwracał uwagę, że „z jego życia zbieramy przede wszystkim świadectwo wiary. Wiary pewnej i mocnej, wolnej od lęków i kompromisów, spójnej aż do ostatniego tchnienia, uwiarygodnionej przez próby, przez trudy i przez chorobę”. Benedykt XVI mówił z kolei, że „swoim świadectwem wiary, miłości i odwagi apostolskiej, pełnym ludzkiej wrażliwości, ten znakomity Syn narodu polskiego, pomógł chrześcijanom na całym świecie, by nie lękali się być chrześcijanami, należeć do Kościoła, głosić Ewangelię. Jednym słowem: pomógł nam nie lękać się prawdy, gdyż prawda jest gwarancją wolności”.
Jego wielkim pragnieniem było, by stawać się wciąż bardziej jedno z Chrystusem poprzez ofiarę eucharystyczną, z której czerpał siłę i odwagę do swojej niestrudzonej misji apostolskiej. Chrystus był u początku, w centrum i na szczycie każdego jego dnia. Chrystus był sensem i celem każdego jego działania. Od Chrystusa czerpał energię i pełnię swego człowieczeństwa. To właśnie wyjaśnia jego potrzebę i pragnienie, by wiele się modlić. Ze wzrokiem utkwionym w Chrystusa, Odkupiciela człowieka, wierzył w człowieka i okazywał mu otwartość, zaufanie i bliskość. Kochał człowieka i zachęcał go, by rozwijał w sobie potencjał wiary, aby żył jako wolny człowiek i współpracował w tworzeniu ludzkości bardziej sprawiedliwej i solidarnej jako działacz pokoju i konstruktor nadziei.
Kanonizacja bł. papieża Jana Pawła II, autentycznego proroka nadziei, nie powinna oznaczać dziś dla nas powrotu do przeszłości. Skarb uczyniony z jego dziedzictwa ludzkiego i duchowego, niech będzie dla wszystkich zachętą do spojrzenia w przyszłość. Bo właśnie słowo „nadzieja”, tak często powracające w jego kazaniach, jest potwierdzeniem tego, że kierunek, który obrał w życiu Jan Paweł II była zawsze ten sam – przyszłość w tym życiu i wieczność z Bogiem po śmierci.
————————-
Autor jest proboszczem w Lusowie. Tekst publikujemy za „TarNową Kulturą”, informatorem kulturalnym Gminnego Ośrodka Kultury „SEZAM” w Tarnowie Podgórnym.
Na zdjęciu: obraz-relikwiarz Jana Pawła II z kościoła w podpoznańskim Lusowie (gmina Tarnowo Podgórne)
Dodaj komentarz