Premier Benjamin Netanjahu obwieścił wszem i wobec, że Izrael to państwo narodowe Żydów i nikogo innego. Czy ta jawna dyskryminacja ludności arabskiej wywoła stanowczą reakcję Zachodu? Czy władze USA zdobędą się na chwilę szczerości i przykładnie pouczą swojego sojusznika? Nie sądzę, ale oby tak się stało.
Deklaracja, mającego przed wyborami problemy wizerunkowe, szefa rządu izraelskiego może niepokoić, gdyż Arabowie stanowią ok. 17 proc. populacji Izraela. Dlaczego zatem nie mają mieć tylu praw, co Żydzi? To proste, Netanjahu propaguje nacjonalizm czy wręcz szowinizm, jednocześnie instrumentalizuje pojęcie antysemityzmu, by chłostać nim kraje takie jak Polska.
W Polsce podnosi się larum, gdy chociażby środowisko „Gazety Wyborczej” czy „Polityki” ostrzega przed incydentami z udziałem Ruchu Narodowego, Młodzieży Wszechpolskiej, a już w szczególności ONR. Tymczasem w Izraelu nacjonalizm wręcz kwitnie ku zdumieniu obserwatorów z zewnątrz. Wyborcza batalia prowadzi do zaostrzenia się retoryki rządzących, którzy w swoich deklaracjach radykalizują się coraz bardziej. Sondaże społeczne wskazują wprawdzie na to, że ponownie wygra Likud, jednak pozycja premiera Izraela nie jest pewna ze względu na zarzuty korupcyjne, które są mu cały czas stawiane.
Mapa – https://www.google.com/maps/@32.7218732,33.2011858,6.49z
Dodaj komentarz