No to mamy kolejną sensację. Łupem dziennikarzy padł Chopin. Mowa tu jednak nie o samym kompozytorze, ale o komiksie, który miał być jego oryginalną biografią. Rzeczywiście, oryginalności nie można jej odmówić. Dzieło, które obfituje w niezbyt wyszukany język, wywołało burzę w mediach. O co konkretnie chodzi?
O to, że publikacja miała być materiałem edukacyjnym, przeznaczonym dla Polonii w Niemczech. Dodajmy, w wieku szkolnym. Autor utrzymuje, iż o wieku potencjalnych odbiorców nic nie wiedział. Problem dotyczy właśnie tego niedomówienia. Sądzimy, że gdyby zostało ono wyjaśnione „na boku”, z dala od kamer, wszystko uszłoby obu stronom na sucho.
Tymczasem MSZ, które zleciło i sponsorowało ten projekt, po raz kolejny się skompromitowało. Winne zamieszania są też same media. Niepotrzebnie rozdmuchały całą sprawę, nadając jej rangę wielkiej afery i rzucając w stronę autora oskarżenia o profanację wizerunku wybitnego kompozytora. Należy zauważyć, że rysownik Krzysztof Ostrowski jest przedstawicielem nurtu alternatywnego. Widać i słychać to zarówno w komiksach, jak i na płytach jego zespołu Cool Kids of Death. Ludzie ministra Radosława Sikorskiego, jak widać mają blade pojęcie o tym, kogo zatrudniają. Jeśli tak samo, z przypadku, powstają składy całych rządów… Ach, może lepiej nad tym nie dywagować.
Tak czy siak, wydaje nam się, że sprawa jest cholernie przesadzona. Wszak polscy nastolatkowie zapewne znają wiele wulgaryzmów, tych z komiksu, jak i setki innych. Fakt, że przebywają poza granicą kraju nie zmienia ich nawyków językowych. Być może dla dziennikarzy lepszym lekarstwem na nudę byłby Chopin rozlewany do butelek w siedleckiej fabryce. Sprawa nie mniej „bulwersująca”. Gdyby to wódka miała być zakazana, można by ją w pośpiechu wypić i mieć z tego jakąś satysfakcję. Natomiast zmielenie dwóch tysięcy kolorowych książeczek będzie nas (podatników) słono kosztować.
Łukasz Burdziak
Damian Sidorowicz
Dodaj komentarz