Pierwszy mecz ze Szkotami o wysoką stawkę zagramy 14 października. Kilka dni temu przegraliśmy z nimi 0:1. Brak postępów w grze naszych reprezentantów co najmniej niepokoi. Tym bardziej ze ciężko doszukiwać się powodów tej porażki tylko w braku Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego. Oprócz nich, jeszcze czegoś zabrakło w tej układance..
Jak zatem grała polska reprezentacja? Jak zwykle. Graliśmy ospale, schematycznie, wolno, bez pomysłu. Jest mnóstwo synonimów, a także innych podobnych określeń opisujących obraz porażki, którą oglądaliśmy w środę 5 marca na Stadionie Narodowym. Czy to wina selekcjonera? Być może, bo jednak trudno zrzucić winę na brak umiejętności piłkarzy, którzy na co dzień grają w czołowych klubach Anglii, Niemiec, Francji, albo do nich aspirują. Który więc element układanki musi wyglądać inaczej? I jak w końcu ułożyć wszystkie, by cała budowla nie przewracała się raz pod naporem piłkarskich przeciętniaków z całego świata?
Franciszek Smuda miał swoich zwolenników, jak i przeciwników. Nie ukrywam, należałem do tej drugiej grupy, jednak patrząc przez pryzmat tego, co dzieje się w kadrze obecnie, za Franzem zdarza mi się zatęsknić. Jego reprezentacja miała swój styl. Dość siłowy, intensywny, szybki. Jeszcze lepiej sprawdza się on w rozgrywkach ligowych, w Wiśle Kraków, gdyż tam trener może przygotowywać zawodników siłowo i motorycznie przez cały sezon, a nie tylko na zgrupowaniach.
Po Smudzie kadrę objął Waldemar Fornalik, którego największymi osiągnięciami do tego czasu było kolejno trzecie i drugie miejsce w Ekstraklasie przez prowadzony przez niego Ruch Chorzów. Czy to, że został wybrany przez zawodników „Trenerem Roku” mogło być wystarczającym powodem, aby objąć reprezentację? Okazało się, że nie. Fornalik nie podołał, zastąpił go Adam Nawałka. Dwa charaktery. Jeden spokojny i opanowany, drugi żywiołowy i spontaniczny. Ten drugi nawet, w przeciwieństwie do pierwszego, miał pewne doświadczenie w kadrze, o ile tymczasową rolę asystenta Leo Beenhakkera można uznać za doświadczenie. Reprezentacji jednak, przynajmniej na razie, nie odmienił. Nie widać żadnego progresu w naszej grze. Gramy piłkę nudną dla oka. Do tego stopnia, że nie lada wyzwaniem dla komentatora jest wstrzyknięcie w całe wydarzenie choćby odrobiny emocji.
Dużo jest do zrobienia i w ciągu tych siedmiu miesięcy musi nastąpić punkt zwrotny. Coś, co pozwoli kibicom z entuzjazmem i optymizmem spojrzeć na nadchodzące eliminacje. Nie ma chyba dzisiaj kibica, który uwierzyłby w to, że słaby mecz ze Szkotami to „zasłona dymna” i próba zmylenia rywala przed październikowym meczem eliminacyjnym. Choć, przyznam, bardzo bym tego chciał…
www.wikipedia.pl
Dodaj komentarz