Niesamowita Gruzja, waleczna Ukraina

Tym razem trzeba zacząć od wieczornego meczu, w którym Gruzja pokonała 2:0 Portugalię. Sensacja to mało powiedziane, nawet jeśli zaznaczę, że ekipa Roberto Martineza nie wystąpiła w wyjściowym składzie. Historia dzieje się na naszych oczach. To być może najlepszy mecz w historii gruzińskiej piłki reprezentacyjnej.

W przeszłości bywało, że Gruzini grali w reprezentacji Związku Radzieckiego czy Wspólnoty Niepodległych Państw, ale po uzyskaniu niepodległości Napoli, Cristiano Rolando, zespół z Kaukazu był raczej jednym z maluczkich w europejskiej piłce. Wymowne, że to dopiero pierwszy występ przedstawicieli tej nacji w finałach Mistrzostw Europy.

António Silva w drugiej minucie zagrał w poprzek boiska, dał prezent Georgesowi Mikautadze.  Napastnik Gruzinów zachował przytomność umysłu, podał precyzyjnie do Kwiczy Kwaraccheli, a as Napoli kopnął mocno, nie do obrony. W kolejnych fragmentach meczu Portugalia przeważała. Joao Palhinha, defensywny pomocnik, oddał strzał zza pola karnego, raz zagrał prostopadle do Cristiano Ronaldo. Jednak faworyt rozczarował w pierwszej połowie. Cristiano Ronaldo domagał się rzutu karnego, za co obejrzał żółtą kartę.

Gruzja z otwartą przyłbicą. W drugiej połowie na samym początku zaatakowali Portugalczycy. Mimo że grali w rezerwowym składzie, wydawało się, że gol jest kwestią czasu, tymczasem ten napór był bardzo krótki. W 53. minucie w pole karne wpadł Luka Loczoszwili, którego sfaulował Antonio Silva, antybohater tego meczu. Mikautadze uderzył przy słupku i było 2:0. Wtedy można było przypuszczać, że Gruzja cofnie się do głębokiej obrony. Tymczasem piłkarze z Kaukazu odgryzali się, ich wypady na połowę renomowanych rywali zachwycały.

Drybling Kwaraccheli czy zagranie między nogami jednego z Portugalczyków w wykonaniu Mikautadze to perełki z tego meczu. Portugalia tymczasem biła głową w mur. Nieudane dośrodkowania w pole karne stanowiły symbol niemocy tego zespołu. Dopiero w ostatnich minutach rywalizacji bramkarz Gruzinów, rewelacyjny Giorgi Mamardashvili, mógł się wykazać po strzałach Nelsona Semedo i Diogo Dalota, jednak pewnie interweniował. Byliśmy świadkami największej sensacji i najbardziej romantycznej historii na tym EURO!

W drugim meczu tej grupy Czesi przegrali 1:2 z Turcją. Walczyli jednak dzielnie, bo już w pierwszej połowie czerwoną kartkę obejrzał Antonin Barak. Miało to miejsce w 20. minucie. Gole dla Turcji strzelali Hakan Calhanoglu w 51. i Cenk Tosun w 94. minucie, a dla Czech – Tomas Soucek w 66. Portugalia, Turcja, Gruzja – te drużyny, w takiej kolejności, awansowały do fazy pucharowej EURO.

Ukraina walczyła do końca. Mecz Belgii z Ukrainą rozpoczął się od ataków Czerwonych Diabłów, jednak dość szybko przekonaliśmy się, że w drużynie faworyta ochotę do gry i inwencję miał tego dnia jedynie Kevin De Bruyne. Ukraińcy tymczasem się odgryzali. Jednak Artem Dowbyk i Roman Jaremczuk, napastnicy grający na co dzień w lidze hiszpańskiej, zawiedli. Nie potrafili zachować zimnej krwi. Na przykład, gdy mieli strzelać, decydowali się na podanie do partnera. W drugiej połowie Yannick Carrasco, który wszedł na boisko z ławki, wprowadził trochę ożywienia do gry Belgów. Ale to wciąż nie był porywający futbol. Ukraińcy, szczególnie w ostatnim kwadransie, zintensyfikowali natarcia. Gdyby indywidualna akcja Heorhija Sudakowa zakończyła się golem… Wymowne, że Belgowie w doliczonym czasie grali na czas. Już wcześniej ich kibice gwizdali na swoich rodaków, mając im za złe, że nie potrafili zdominować rywala, narzucić im swoich warunków. Mimo że Ukraina zdobyła cztery punkty, żegna się z turniejem po trzech meczach.

Drugie spotkanie w tej grupie nie było już tak ciekawe. Słowacja-Rumunia 1:1. Pierwszego gola strzelił Ondrej Duda, były piłkarz Legii Warszawa, a wyrównał w 37. minucie Răzvan Marin i ustalił wynik spotkania.

Wszystkie drużyny w stawce zdobyły cztery punkty. Do kolejnej fazy przeszli Rumuni, Belgowie i Słowacy.

Fot. ekran tv – TVP Sport

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*