Dwa medale i… niedosyt

– Niestety, była ode mnie troszkę szybsza, miała zasięg rąk. Dałam z siebie sto procent, nie mam sobie nic do zarzucenia – powiedziała pięściarka Julia Szeremeta w Eurosporcie po finałowej walce z Tajwanką Lin Yu-ting. Była to kategoria do 57 kg.

Zawodniczka z Azji, której czyniono zarzut, ponieważ ma podwyższony poziom testosteronu i, zdaniem części komentatorów, męskie cechy, wygrała w cuglach. Tajwanka rzeczywiście osiągnęła w tej konfrontacji sporą przewagę. Sędziowie nie mieli wątpliwości, dwie z trzech rund punktowali 20-18. To sprawiło, że zwycięstwo Polski stało się coraz mniej realne. W każdym razie, dla 20-latki srebro IO jest sporym osiągnięciem.

To pierwszy olimpijski medal dla polskiego boksu od 32 lat. Komentujący tę walkę w TVP, Janusz Pindera był zadowolony, mimo porażki Polki, bo pierwszy raz mówił o medalu na IO w tej dyscyplinie. A zajmuje się pięściarstwem naprawdę długo i jest chodzącą encyklopedią. Jakże to wymowne.

Kolejny zawód w lekkoatletyce. Rzucająca oszczepem, Maria Andrejczyk wygrała kwalifikacje, ale nie popisała się w finale, bo zajęła dopiero ósme miejsce z wynikiem 62,44 m. „Miałam ogromną szansę, którą mogłam wykorzystać” – powiedziała w rozmowie z Eurosportem. I zapowiedziała nowy, najlepszy w karierze etap. Na pewno trzeba mieć na uwadze, że nasza lekkoatletka nie ma szczególnie imponujących warunków fizycznych jak na tę konkurencję i wydaje się, że na tle rywalek dysponuje mniejszą siłą.

Byli była poza zasięgiem. Francuzi przegrali w piątek z Hiszpanią w finale męskiej piłki nożnej, w sobotnie popołudnie sobie to powetowali, pokonując Polskę 3:0 w decydującej rozgrywce siatkarzy. Wcześniej, również w trzysetowym starciu, wygrali z Włochami. A Polacy dostali się do finału dzięki wręcz heroicznej walce, gdy wyszli z 1:2 na 3:2 w półfinale z USA. To był pięciosetowy dreszczowiec.

Ostatni mecz już nie należał do biało-czerwonych. Ale i tak nasi gracze, po kilkudziesięciu latach, mieli szansę, by drugi raz w historii Polska mogła fetować złotych medalistów w siatkówce. Gdy napięcie się obniży, nasi gracze ochłoną, nie będą aż tak źli na siebie. Gospodarze zagrali tym razem genialnie, byli nie do pokonania. Bywa i tak. Przed „gangiem łysego”, jak humorystycznie nazywa się tę drużynę w social mediach, kolejne wyzwania. Ta drużyna ma świetlaną przyszłość!

Fot. TVP1

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*