Sobotni mecz 25. kolejki przyniósł Enei Basketowi Poznań jedenaste zwycięstwo w sezonie. Po gorącej końcówce, pokonaliśmy AZS AGH Kraków 85:78.
Spotkanie rozpoczęło się po myśli Basketu. Po dwóch minutach gry, na tablicy wyników widniał rezultat 6:0 dla gospodarzy. Później rywalizacja wyrównała się i goście wyszli nawet na moment na prowadzenie (12:10). Wtedy zespół Przemysława Szurka odpowiedział serią 8:0, na którą złożyły się m. in. efektowny wsad z kontry Jakuba Andrzejewskiego oraz trójki Wojciecha Frasia i Marcina Dymały. W końcówce swoje 4 punkty dołożył też młodziutki środkowy, Wiktor Paczkowski i po pierwszej kwarcie Enea prowadziła 26:21.
Na starcie drugiej odsłony meczu w jednym ze starć pod koszem rywali ucierpiał Patryk Pułkotycki. Skrzydłowy opuścił boisko o własnych siłach i kilka minut później był w stanie wrócić do gry. Gospodarze kontynuowali dobrą passę, po trzech minutach i dwutakcie Brandona Randolpha z kontry mieliśmy wynik 34:23. Krakowianie nie składali broni – swoich sił z dystansu próbował z powodzeniem Mateusz Orłowski, a wsadem popisał się Rafał Komenda. Cały czas jednak ekipa z Poznania zachowywała przynajmniej kilka punktów przewagi, a w połowie kwarty zdołała odskoczyć na 15 oczek po rzucie z dystansu Dymały. Na przerwę oba zespoły udały się do szatni przy wyniku 51:37 dla Enei Basketu.
Po kilkunastu minutach odpoczynku oba zespoły grały na podobnym poziomie z tą różnicą, że poznaniacy błyskawicznie – bo przez dwie minuty – złapali aż 4 faule. Przez ponad pół kwarty zespół Przemysława Szurka grał z przekroczonym limitem przewinień, z czego starał się korzystać AZS. W ostatnich kilkudziesięciu sekundach trzeciej odsłony cztery rzuty osobiste wykorzystał Dymała i przed ostatnią kwartą Basket był na prowadzeniu 70:57.
Czwarta część meczu rozpoczęła się od serii 5:0 poznaniaków. Nadzieję krakowianom próbował przywracać Kaheem Ransom, ale Amerykanin ewidentnie nie miał swojego dnia, jeśli chodzi o skuteczność rzutową. Trafiał za to z linii rzutów osobistych i na niespełna trzy minuty przed końcem goście zmniejszyli straty do 9 oczek. Wtedy zaczęło się robić nerwowo. Goście zdobyli 4 szybkie punkty, Ransom dołożył kolejne dwa po lay-upie i przewaga Basketu wynosiła już jedynie 3 punkty. Na szczęście, goście dopuścili się dwóch strat w ostatniej minucie meczu, co pomogło naszej drużynie utrzymać prowadzenie i zwyciężyć 85:78.
Przemysław Szurek, trener Enei Basketu Poznań: – Najważniejszą informacją jest to, że wygraliśmy i że hala znów się zapełniła. To pokazuje, że mamy dla kogo grać, mamy dla kogo walczyć. Kluczowe jest to, że dopisujemy do tabeli 2 punkty, a zwycięstw z drużynami z naszego zasięgu i tych, które plasują się niżej, potrzebujemy najbardziej. Takie mecze zadecydują o kolejnych tygodniach i naszej pozycji w tabeli.
Marcin Dymała (kapitan Enei Basketu Poznań): na pewno ta końcówka nie poszła do końca po naszej myśli, powinniśmy lepiej ją rozegrać, aczkolwiek zespół z Krakowa nie miał nic do stracenia. Ich pułapki defensywne przyniosły zamierzony efekt – przechwycili kilka piłek. My nie trafiliśmy kilku rzutów, natomiast nie ma co tego rozpamiętywać, bo 2 punkty zostają w Poznaniu. Na pewno jest to dla nas cenna lekcja na przyszłość.
Enea Basket Poznań – AZS AGH Kraków 85:78
(26:21, 25:16, 19:20, 15:21). Punktowali dla Enei: Dymała 24 (3×3) na zdjęciu , Randolph 19 (2×3), Adamczyk 11 (1×3), Andrzejewski 9, Fraś 7 (1×3), Paczkowski 6, Stankowski 5, Kulis 4.
Dodaj komentarz