Biofarm Basket o włos od dogrywki

Biofarm Basket Poznań przegrał u siebie zaledwie jednym punktem z STK Czarnymi Słupsk po elektryzującym pościgu w IV kwarcie. Gospodarzom nie udało się zdobyć punktów z rzutów osobistych w ostatnich sekundach meczu  i BBP przegrał 90:91.

Spotkanie lepiej rozpoczęli słupszczanie. Podstawowa piątka trenera Mantasa Cesnauskisa przez cały czas prezentowała bardzo równą formę, co widać po statystykach. Aż 6 zawodników Czarnych zdobyło ponad 10 punktów. Przewodził im rozgrywający, Adrian Kordalski, który był najlepszym rzucającym Czarnych Słupsk i zdobył łącznie 16 punktów i  6  zbiórek. Biofarm Basket, podobnie jak tydzień temu w Tychach w meczu z GKS-em, musiał gonić swoich rywali. Najgorszy moment dla poznaniaków przyszedł na początku pierwszej kwarty, gdy gospodarze nie byli w stanie zdobyć punktu przez ponad 3 minuty czasu gry, i tracili do Czarnych 19 punktów. Żywiołowa przemowa podczas jednej z przerw w wykonaniu trenera Basketu, Pawła Blechacza, mocno wpłynęła na zawodników, którzy z wolna zaczęli odrabiać punkty. Na minutę do końca meczu, Basket tracił do Czarnych 9 punktów, ale już po 30 sekundach czasu gry, ustępował tylko punktem. O tym, czy drużyny zagrają ze sobą w dogrywce zadecydowały rzuty osobiste, spowodowane faulami. Niestety, zarówno Marcin Flieger jak i Filip Struski nie trafili jednego z dwóch rzutów osobistych, i nie wyrównali wyniku. Gdy końcowa syrena zabrzmiała, na tablicy widniał wynik 90:91.

Najwięcej punktów dla Basketu zdobył powracający w szeregi poznańskiej drużyny Dawid Bręk, który rzucił 18 punktów, w tym 4 celne rzuty za 3 na 7 prób (skuteczność 57.1%). Drugim jasnym punktem meczu był kolejny „wracający”, Filip Struski, który zdobył double-double (11 punktów i 10 zbiórek).

  • Warunki gry, jakie postawili Czarni, były bardzo trudne od samego początku. Mieliśmy problem z grą jeden na jeden, dużo przegrywaliśmy takich pojedynków. Udzielaliśmy sobie pomocy, a po tych pomocach nic nie wychodziło, bo często oddawaliśmy przeciwnikowi punkty 2+1. To był duży problem. Także box out, który w całym meczu nie funkcjonował. Na razie się zgrywamy i nie możemy chwycić rytmu.  Zaczęliśmy grać obronę strefową, wybiliśmy przeciwnika z rytmu. Ale to nie może tak wyglądać, jeśli chodzi o obronę 1 na 1. Musimy być mocniejsi w tym elemencie. Gdy przeszliśmy na system „małych” graczy to, mieliśmy przewagę. Ale wiadomo, że są też wysocy, którzy chcą funkcjonować w drużynie i musimy nad tym pracować – powiedział po meczu trener Biofarmu Basketu Poznań, Paweł Blechacz.
  • Musimy zebrać się razem i uświadomić sobie po co tutaj wszyscy jesteśmy, bo mamy przed sobą wyższe cele i musimy to sobie wszyscy uświadomić w głowach, bo jeśli tak będziemy grać, to będzie nam ciężko w lidze. My musimy od początku grać agresywnie i z nastawieniem na zwycięstwo. Odrabianie strat to taka nasza tajna broń od paru sezonów,  potrafimy to. Ale myślę, że mamy na tyle doświadczoną drużynę, że my to musimy od samego początku kontrolować i nie może być tak, że mamy 35-minutowy przestój  – powiedział po meczu niski skrzydłowy Biofarmu Basketu Poznań, Filip Struski.

Następne ligowe starcie Biofarm Basket Poznań ponownie stoczy w domowej Hali CityZen. Rywalem BBP będzie Elektrobud-Investment ZB Pruszków. Mecz ten odbędzie się w sobotę, 12 października o godz. 17 w hali CityZen, ul. Droga Dębińska 10c w Poznaniu.

Fot. Biofarm Basket Poznań/materiały prasowe.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*