EURO 2024 przebiegało w znanym cyklu dla Polaków. Najpierw mecz kluczowy, później mecz o wszystko, a na zakończenie udziału w imprezie mecz o honor. Polska zremisowała z Francją 1:1 i nie ma się czego wstydzić.
Michał Probierz zaskoczył pozytywnie. Jakub Moder, Kacper Urbański, Piotr Zieliński i Sebastian Szymański (ten ostatni akurat wypadł najgorzej) w wyjściowej jedenastce, to miała być gwarancja futbolu na „tak”. Oczywiście, Polacy nie mogli zagrać bardzo ofensywnie, bo rywalem była Francja pełna gwiazd. Ale Polska nie postawiła też autobusu w polu karnym, nie zniżyła się do antyfutbolu, który znamy z mundialu w Katarze, gdy – mający fatalną reputację z uwagi na korupcyjną przeszłość – Czesław Michniewicz obrzydził naszemu społeczeństwu piłkę nożną doszczętnie.
Młokos bez respektu wobec rywali. Zapamiętamy kilka akcji z tego meczu, proszę bardzo, pierwsze z brzegu. Dynamiczne natarcie zakończone dośrodkowaniem Piotra Zielińskiego na głowę Roberta Lewandowskiego, który jednak chybił. W pamięci pozostanie nam też odwaga Kacpra Urbańskiego, który łamie stereotypy i pokazuje, że polski piłkarz może grać futbol wyrafinowany. Ten turniej dowiódł, że tacy gracze jak Nicola Zalewski czy Jakub Moder są przyszłością tej reprezentacji.
Rewelacyjny bramkarz. Francja zagrażała wielokrotnie polskiej bramce, jednak na posterunku zawsze był Łukasz Skorupski. Wymowne, że dostał statuetkę dla MVP meczu – w pełni zasłużenie. W pierwszej połowie większość natarć Trójkolorowych sunęło lewą stroną. Tam szalał Bradley Barcola, skrzydłowy PSG, ale też boczny obrońca Theo Hernandez, gracz Milanu, który w Serie A i europejskich pucharach niejednokrotnie pokazywał inklinacje do gry ofensywnej. Mógł nawet strzelić gola, ale Skorupski był czujny.
Pierwszy gol Mbappe. W drugiej odsłonie rywalizacji rozkręcił się Ousmane Dembele, gracz tyleż niebezpieczny dla rywali, co chaotyczny. Cóż, przyznajmy, że tym razem z tego chaosu zawodnika PSG zrodził się rzut karny dla Francuzów. Nie nadążył Jakub Kiwior i podciął Francuza. Jedenastkę na gola zamienił Kylian Mbappe. Wystąpił w masce, to „pamiątka” po meczu z twardymi Austriakami. Co ciekawe, choć na mundialu ma już sporo goli, to w finałach ME trafił pierwszy raz…
Polacy jednak nie złożyli broni. Faul Dayota Upamecano na Karolu Świderskim w polu karnym oznaczał jedenastkę. Do piłki podszedł Robert Lewandowski. Najpierw bramkarz FrancuzówMike Maignan skutecznie interweniował. Sęk w tym, że oderwał obie nogi od linii, co zobligowało sędziego do powtórzenia rzutu karnego. Za drugim razem Lewy już osiągnął cel, czyli trafił na 1:1. Po tym golu Polacy złapali wiatr w żagle. Francuzi też mieli jeszcze szanse, ale mecz zakończył się podziałem punktów.
Austria pokonała Holandię 3:2 w drugim meczu tej grupy, co oznacza, że drużyna, z którą Polacy nie zdołali wygrać, zajęła pierwsze miejsce w stawce, wyprzedzając na papierze silniejsze zespoły: Francję i Holandię.
Wieczorne nudy. Mecze Anglii ze Słowenią i Danii z Serbią nie przyniosły w zasadzie żadnych emocji. Nie padły żadne gole. Synowie Albionu znowu rozczarowali swoich kibiców. Warto odnotować, że tym razem na boisku pojawił się Cole Palmer, as Chelsea, który wcześniej ku zdumieniu Anglików nie znalazł uznania w oczach Garetha Southgate’a. Tym razem vox populi być może zwyciężyło, niemniej nawet Palmer wiele nie zdziałał, choć w samej końcówce oddał strzał, który był jednak rachityczny.
Dania i Serbia, te drużyny także nie stworzyły spektaklu. Najpierw przeważali Skandynawowie, a gracze z Bałkanów obudzili się za późno. Sytuacje do strzelenia gola mieli napastnicy serbscy: Aleksandar Mitrović i Dusan Vlahović. A obecny na trybunach słynny tenisista Novak Djoković musiał być zdegustowany postawą swoich rodaków, którzy nie wyszli z grupy… Anglia, Dania i Słowenia to drużyny, którym to się udało.
Fot. screen YouTube TVP Sport
Dodaj komentarz