Pandemia koronawirusa dotyka niemal każdą branżę. Cierpią na tym gospodarka, usługi i przemysł. Coraz większe straty notują tysiące firm. Zaraza niemalże wstrzymała świat.
Jedną z branż, która ucierpiała na pandemii, jest branża paliwowo-naftowa. Jeszcze niedawno nikt w Polsce nie wyobrażał sobie, że za tak niskie ceny będzie można kupić paliwo na stacjach. Za litr benzyny nie tak dawno trzeba płacić średnio około 5 zł za litr, za olej napędowy około 5,20. Z powodu zawirowań na rynkach naftowych, ceny znacząco spadają. Dla kierowców jest to na pewno dobra wiadomość. Dziś za litr benzyny PB95 płacimy średnio 3,88 zł, a za litr oleju 4,08 zł.
Przez wszechobecną pandemię, w sposób dotychczas niespotykany, odnotowano spadek zapotrzebowania na paliwo. Uziemiony został transport lotniczy, wiele firm musiało zaprzestać działalności gospodarczej, spowolniony jest transport drogowy. Mniej ludzi korzysta z samochodów z obawy przed koronawirusem, ale też są ograniczenia w przemieszczaniu się.
Pandemia wpływa na cenę paliw. Wielu ekspertów wskazuje także na tzw. „wojnę cenową” pomiędzy Rosją a Arabią Saudyjską. Organization of the Petroleum Exporting Countries (OPEC) zakładała obniżenie potencjału wydobywczego w celu zrównoważenia cen. Jednakże Rosja nie zgodziła się na to. Po fiasku rozmów, nastąpił drastyczny spadek cen ropy. A od 1 kwietnia nie ma już żadnych limitów ani ograniczeń w wydobyciu.
Jakie konsekwencje niesie za sobą obniżka cen ropy? Czy jest możliwość, że za litr paliwa na stacji będziemy płacić „grosze”? Czy gdyby ropa naftowa była za darmo, to na stacji też byłoby podobnie? Nie, a to z powodu kosztów transportu, dystrybucji, akcyzy i podatków. Tak czy inaczej, można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że wkrótce będziemy płacić około 3-3,50 zł za litr benzyny.
Fot. Andrzej Piechocki
Dodaj komentarz