W meczu ½ finału lepsza okazała się reprezentacja Argentyny. Albicelestes górowali nad reprezentacją Chorwacji w każdym aspekcie pokonując obecnych wicemistrzów świata 3-0.
Szczególnie udane zawody rozegrał Lionel Messi. Od początku był bardzo aktywny w ofensywie, ale często zbiegał też niżej, z dala od bramki przeciwnika, gdzie sprawnie dyrygował drużyną i rozdawał piłki niczym cukierki.
Reprezentacja Argentyny prowadziła ten mecz jakby tańczyła tango. Najpierw zaczęła bardzo wolno i wydawało się, że podopieczni Lionela Scaloniego tracą środek pola na rzecz Chorwatów. Po 30 minutach ekipa z Ameryki Południowej wrzuciła wyższy bieg. Konkretnie wrzucił go Julian Alvarez, który po indywidualnej akcji wywalczył rzut karny. Do jedenastki podszedł Leo Messi. Kapitan wytrzymał wojnę nerwów i pewnym strzałem w okienko pokonał Dominika Livakovicia.
Finaliści ubiegłego mundialu grali odważnie, ale płacili za to wysokie frycowe. Rywale wykorzystywali wysokie ustawienie obrony i rzucali długie piłki. Po pierwszej strzelonej bramce Argentyńczycy poszli za ciosem. Po raz kolejny fenomenalnie zachował się Alvarez, który popisał się piłkarską bezczelnością. Snajper Manchesteru City zwiódł stoperów i podwyższył prowadzenie w 39. minucie.
Po przerwie Chorwaci próbowali atakować, jednak niewiele z tego wynikało. Argentyna kontrolowała przebieg spotkania i wyprowadzała groźne kontry. W 69. minucie fenomenalnym dryblingiem popisał się lider drużyny Messi, który wyłożył futbolówkę niezawodnemu Alvarezowi. Napastnik skompletował dublet i ustalił wynik meczu.
Należy również pochwalić strzelca dwóch bramek, bo to drugi bohater po kapitanie drużyny Argentyny. Mimo że odgrywa on w swoim klubie drugoplanową rolę, Julian Alvarez strzelił na tym turnieju już cztery gole. Jest drugi w klasyfikacji strzelców po Messim i Mbappe i na pewno można go uznać za odkrycie turnieju.
Argentyńczycy po ośmiu latach ponownie zagrają w finale Mistrzostw Świata. Wtedy lepsza okazała się reprezentacja Niemiec, która wygrała po bramce Mario Götzego w dogrywce. Wielu kibiców widziało wtedy łzy Leo Messiego, który bardzo przeżył tę porażkę. Teraz kluczowy zawodnik Albicelestes ma szansę zrewanżować się i dorównać Diego Maradonie. Lepszej okazji nie będzie.
Fot. zrzut ekranu TVP Sport – Piotr Hązła
Dodaj komentarz