10 grudnia 2020 świat graczy stanął na głowie. Oto nadeszła premiera gorąco wyczekiwanej gry „Cyberpunk 2077”, gratki nie tylko dla fanów gier komputerowych, ale też amatorów kina (bo któż nie lubi Keanu Reevesa?) i zwolenników muzyki tworzonej przez Grimes.
Claire Boucher, częściej znana jako Grimes, to kanadyjska piosenkarka, kompozytorka, producentka muzyczna i artystka wizualna, a także wielbicielka wszystkiego, co robotyczne, futurystyczne, elektrotechniczne. Nie ma więc nic zaskakującego w tym, że i ona odnalazła swoje miejsce w grze stworzonej przez studio CD Projekt Red. Podłożyła głos bohaterce gry Lizzy Wizzy, która popełniła samobójstwo na scenie i została przemieniona w cyborga, dzięki czemu mogła dokończyć swój występ.
Świat gier nigdy nie wydawał mi się zbyt pociągający i nawet występ jednej z moich ulubionych artystek muzycznych ostatniej dekady, nie był w stanie tego zmienić. „Cyberpunk 2077” pozostał więc dla mnie „terytorium nieodkrytym”, jednak mix utworów wydanych przez Grimes – a raczej „w imieniu” jej postaci, Lizzy Wizzy – był czymś, co musiałam bliżej poznać.
„This story is dedicated to all those cyberpunks who fight against injustice and corruption every day of their lives!” to tzw. DJ Mix stworzony przez Grimes, ale promowany jako album bohaterki „Cyberpunk 2077”. Dostępny w różnych źródłach internetowych, nie powstała jednak jego wersja fizyczna. Artystycznie, to raczej muzyczny eksperyment. Tytuł składanki „Ta historia dedykowana jest wszystkim cyberpunkom, którzy walczą przeciwko niesprawiedliwości i korupcji każdego dnia swojego życia!” jest zainspirowany kolejną cyberpunkową grą przygodową „Snatcher” z 1988 roku. Album, składający się z 17 zmiksowanych utworów, w ciągu jednego dnia wspiął się na pierwsze miejsce w gatunku Dance na Apple Music. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę, że ma on charakterystyczny styl Grimes, który tak ulubili sobie jej fani. Wokalistka nie raz wyrażała wątpliwości co do tego, czy są oni gotowi na muzykę, która jest bardziej techno od dotychczasowych dokonań. Pozytywne opinie te obawy jednak eliminują.
Artystka połączyła też muzykę elektryczną z hip-hopem, punkiem, indie pop i wieloma innymi rozwiązaniami muzycznymi. Reklamując swoje najnowsze dzieło, ogłosiła: „Jeśli zastanawialiście się, jak brzmiałaby zwrotka Kendricka Lamar na dźwiękach utworu Ramones „Blitzkrieg Bop”, to tutaj te dwa światy ze sobą kolidują”. Oprócz wspomnianych artystów, między utworami można usłyszeć głosy i rytmy takich muzyków jak Rihanna, Ariana Grande, t.A.T.u., a nawet Antonio Vivaldi. Dla fanów Grimes taki mix był najlepszym prezentem gwiazdkowym.
Trzeba jednak przyznać, że ta składanka nie dla wszystkich. Bo to nie jest standardowy album studyjny z pojedynczymi singlami, które od początku do końca trzymają się wspólnego „sensu”. To dzieło DJ-ki, które brzmi jakby odtwarzane było w klubowej sali dla miłośników muzyki techno. Jeśli elektroniczne klimaty to nie twoja bajka, radziłabym odpuścić sobie słuchanie. Jeśli jednak lubisz muzykę eksperymentalną i nie masz nic przeciwko klubowym klimatom – myślę, że to album dla ciebie. Tym bardziej teraz, gdy pandemia koronawirusa zmusza ludzi do odstąpienia od wielu rozrywek, gdy musimy inaczej zapełniać sobie czas. Jeśli więc tęsknisz za wyjściami na imprezy i/lub muzyką, założenie słuchawek, włączenie „This story is dedicated to…” może być całkiem dobrym rozwiązaniem.
Fot. @grimes via instagram/ „This story is dedicated to…” cover
Dodaj komentarz