Serial podoła oczekiwaniom?

W grudniu odbyła się specjalna konferencja Disneya dla inwestorów, podczas której ogłoszono wszystkie nowe produkcje filmowego giganta.

Nie ma jednak wątpliwości, że na informacje o przyszłości Lucasfilmui odległej galaktyki widzowie czekali najbardziej. Wśród fanów wybuchła euforia, a internet zalała fala artykułów dotyczących „Gwiezdnych Wojen”, gdy świat dowiedział się o powrocie Haydena Christensena do roli Anakina Skywalkera oraz Dartha Vadera w nowym serialu „Star Wars: Obi-Wan Kenobi”.

Angaż Christensena to bardzo dobry ruch Disneya, który tym samym udobruchał i zachwycił dużą część fanów filmowej sagi. Jest to temat godzien, i wręcz wymagający, rozwinięcia, jednak w tej chwili chciałbym się skupić na czymś innym. Mianowicie, na intrygującej wypowiedzi Kathleen Kennedy, obecnej szefowej Lucasfilmu. Całą sprawę skomentowała ona następująco: „To będzie rewanż stulecia”. Jej słowa zwiastują konfrontację mistrza Jedi Obi-Wana z jego byłym uczniem i przyjacielem, znanym teraz jako Vader. Wizja ponownego pojedynku między nimi wzbudza zachwyt i wyczekiwanie.

W głowie zapala się jednak czerwona lampka. Akcja serialu o Kenobim ma rozgrywać się dziesięć lat po „Zemście Sithów”, czyli dziewięć lat przed „Nową Nadzieją”.  Czy ponowne spotkanie bohaterów w tym okresie nie zmieni znaczenia ikonicznego dialogu i pojedynku na pokładzie Gwiazdy Śmierci znanych z czwartej części sagi? Jeżeli Disney chce, by fani franczyzy przyjęli premierę serialu tak entuzjastycznie, jak samo ogłoszenie jego produkcji i powrót Christensena oraz McGregora do swoich ról, to nie może do tego dopuścić.

Disneyowi trzeba też przyznać, że wie, jak wzbudzić w widzach nastrój niecierpliwego, emocjonalnego oczekiwania. Aura tajemniczości roztaczana wokół serialu „Star Wars: Obi-Wan Kenobi”, eksponowanie wątków   uwielbianych przez fanów, a także granie na nostalgii, zdecydowanie działają na jego korzyść. Oby tylko serial podołał oczekiwaniom, jakie wzbudzają jego zapowiedzi. (Za „TarNową Kulturą” nr 179)

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*