Wybory prezydenckie to sądny czas dla polityków kandydujących na urząd głowy państwa. Zwycięzca może być tylko jeden? Pozornie tak, natomiast w gruncie rzeczy może być ich kilku. Podsumujmy wyniki.
Andrzej Duda – jego kampania była dość powtarzalna, polegała na chwaleniu oferty socjalnej obozu władzy i zapewnianiu o kontynuacji tzw. polityki prorodzinnej. W narracji prezydenta pojawiły się wątki ideologiczne. Krytyka LGBT mogła wynikać z chęci skonsolidowania twardego elektoratu i pozyskania poparcia zwolenników konserwatywnej Konfederacji. Puentą kampanii była wizyta w Waszyngtonie, u prezydenta Donalda Trumpa, którego notowania pikują. Wynik finalny – spodziewane zwycięstwo i oczekiwanie na drugą turę. Jego ekipa czuje pewnie niedosyt.
Rafał Trzaskowski – kandydat PO szybko odrobił stratę do Andrzeja Dudy, był bardziej wyrazisty, niż Małgorzata Kidawa-Błońska. Zgromadził elektorat wielkomiejski. Rządzący i ludzie z nimi sympatyzujący krytykowali go głównie za działania, jakie podejmował jako prezydent Warszawy. To, ich zdaniem, odpowiedzialność za awarię elektrowni Czajka, brak zapowiadanej modernizacji stadionu Skry czy naganne poparcie dla LGBT. Kampania tego kandydata była sprawna, w kontrze do PiS. Trzaskowski był faworytem wyborców ze słabością do neoliberalizmu i światopoglądu otwartego, liberalnego. A . Duda miał być bezkonkurencyjny, jednak Trzaskowski go postraszył. W drugiej turze kolejne starcie. Ten kandydat może mieć nadzieję na przychylność innych elektoratów.
Szymon Hołownia – kandydat spoza systemu partyjnego. Centrowy, umiarkowany antysystemowiec, wyrazistszy od Kosiniaka-Kamysza. Dla prawicy jego religijność nie była dość żarliwa, prawicowcy przypisywali mu zbytni liberalizm w sferze wiary, natomiast lewica była przeciwko jego wierze a priori. Hołownia miał małe szanse w konfrontacji z kandydatami głównych partii, niemniej z resztą stawki sobie poradził. To jego sukces.
Krzysztof Bosak – miał duże poparcie w internecie. Przedstawiał siebie jako polityka umiarkowanego, odłożył na bok hasła ideologiczne, zapomniał na moment o nacjonalizmie, mówił dużo o gospodarce i złej sytuacji przedsiębiorców w czasie pandemii. Sprawny retorycznie, ale nie wiadomo, na ile był autentyczny? Odsunął na boczny tor radykałów: Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza Brauna. Zdobył więcej głosów, niż początkowo przewidywano. Odniósł pewien sukces.
Władysław Kosiniak-Kamysz – ten kandydat miał poszerzyć elektorat ludowców, którzy na wsi coraz częściej muszą uznawać wyższość PiS. Jednak zabrakło mu wyrazistości. Niektórzy postrzegali go jako zgraną kartę – był ministrem w rządzie PO-PSL. Sojusz z Pawłem Kukizem niewiele pomógł, bo Kukiz stracił swoją moc przekonywania. Nikt nie oczekiwał od tego kandydata wiele, jednak wynik na poziomie dwóch procent może być odbierany jako spore rozczarowanie.
Robert Biedroń – PiS podkradł mu socjalnych wyborców, światopoglądowy liberalizm Trzaskowskiego przekonał więcej osób – szczególnie tych, którzy nie mają wrażliwości socjaldemokraty. Ochrona środowiska, równe płace, walka ze śmieciówkami, walka z homofobią – te postulaty przyciągnęły młodą lewicę. Ta SLD-owska mogła być do niego zniechęcona ze względu na pewnego rodzaju konserwatyzm. Największy przegrany.
II tura wyborów zapowiada się ciekawie. Kluczowe dla wyników powinny być wybory zwolenników Szymona Hołowni i Krzysztofa Bosaka. Zwolennicy tego drugiego to często ludzie rozczarowani polityką PiS, którzy uważają, że ta partia nie jest właściwym reprezentantem konserwatystów, natomiast sympatycy Hołowni to umiarkowani, centrowi wyborcy, którzy mają dość wojny polsko-polskiej.
Wbrew pozorom żaden wynik nie jest pewny. Andrzej Duda może mieć problem z uskładaniem brakujących głosów potrzebnych do końcowego zwycięstwa, natomiast Rafał Trzaskowski musi kontynuować swoją kampanię w nadziei na pozyskanie elektoratu Szymona Hołowni. Wydaje się, że wyborcy Konfederacji mogą pozostać w domach, bo jest to ruch protestu.
Dodaj komentarz