Mecz Francji z Belgią miał być hitem 1/8 finału EURO 2024, tymczasem z dużej chmury spadł mały deszcz. Les Bleus wygrali po swojaku Jana Vertonghena (na zdjęciu), doświadczony obrońca Belgów, w 85. minucie strzelił gola samobójczego i Francja wygrała 1:0.
Co ciekawe, zanim piłka wpadła do bramki, po niefortunnym odbiciu się od doświadczonego defensora, kopnął ją rezerwowy Randal Kolo Muani. Piłkarz od kilku miesięcy krytykowany, który w finale mundialu miał na nodze zwycięskiego gola dla Francji, ale wtedy fantastycznie interweniował Emiliano Martinez.
W tym meczu Belgia musiała zdać się na indywidualny kunszt Jeremiego Doku. Jednak i on rzadko niepokoił defensywę rywali dryblingami. Raz świetnie wypatrzył Kevina De Bruyne, tyle że Mike Maignan pewnie interweniował. William Saliba, środkowy obrońca, zneutralizował Romalu Lokaku, a raz był bliski strzelenia gola, gdy porwał się na efektowną, indywidualną akcję. MVP został Jules Kounde.
Skrajny, prawy obrońca, który walczy ze… skrajną prawicą – żartowano po meczu. Istotnie, w niedzielę, w dniu wyborów parlamentarnych we Francji, gracz Barcelony zaznaczył, że Zjednoczenie Narodowe stanowi zagrożenie dla państwa. Kounde włączał się do akcji ofensywnych, miał udział przy golu, a asystował nieoceniony N’Golo Kante. Ponieważ był to gol samobójczy, asysta nie zostanie mu pewnie zaliczona. Świetnie spisał się Theo Hernandez, drugi z bocznych obrońców, Yannick Carrasco został zatrzymany przez niego brawurowo w jednej z akcji. Francja jeszcze nie strzeliła gola z gry, tzn. nie zrobił tego żaden francuski piłkarz. Drużyna Didiera Deschampa zdobyła trzy bramki – rzut karny Kyliana Mbappe i dwa trafienia samobójcze…
Męki Ronaldo, popis Diogo Costy. Portugalia męczyła się ze Słowenią. Lepsze momenty mieli Vitinha, Rafael Leao i Joao Cancelo. Tylko że pierwszy z nich, rewelacyjny pomocnik, stosunkowo szybko został zmieniony, co było niezrozumiałe i wprowadziło zamieszanie. Benjamin Šeško miał dwie świetne sytuacje, raz przeszkodził mu Pepe, a w drugiej z nich doświadczony obrońca sprawił młodemu napastnikowi prezent. Tyle że Diogo Costa nie dał się pokonać. Z kolei Diogo Jota raz zabrał piłkę jednemu ze Słoweńców i zagrał prostopadle do Cristiano Ronaldo, który trafił wszakże w bramkarza. Później gracz Liverpoolu wywalczył rzut karny, bo to on był faulowany w polu karnym.
Piłkę na jedenastym metrze ustawił wiele razy próbujący swoich sił z rzutu wolnego w tym meczu Ronaldo i kopnął źle, Jan Oblak obronił jego strzał. Przez 120 minut, 90 plus dogrywka, gole nie padły. Rzuty karne były niezwykłe. Najpierw wracający po walce z depresją Josip Ilicić zmarnował jedenastkę, a następnie Ronaldo zrehabilitował się i uderzył pewnie, w boczną siatkę, wewnątrz bramki. Kolejne dwa karne obronił Diogo Costa, a Portugalczycy zrobili, co do nich należało. 3:0 w serii rzutów karnych. Zwycięstwo rodziło się w bólach.
W następnej rundzie Portugalia zagra z Francją. Obie drużyny mają wiele gwiazd, ale żadna nie przekonuje w tym turnieju…
Fot. ekran tv – TVP Sport
Dodaj komentarz