Barcelona – silna tożsamość, sacrum i futbol

Pięć dni spędzonych w Katalonii pod koniec września mogę uznać za czas pełen ciekawych doświadczeń.  Oczywiście, Barcelona jest turystyczną mekką, ale nie tylko miasto wprawiło mnie w zachwyt.

Jeszcze w okolicach północy. Wycieczkę zorganizowało Biuro Podróży Korsarz, które odpowiadało za całą logistykę. Wylot z Poznania do Girony, tamże z lotniska transfer do hotelu w Malgrat de Mar, nadmorskiej miejscowości, w której kwitnie życie nocne. Sklepy (nie tylko, co oczywiste, puby) otwarte jeszcze w okolicach północy, także odzieżowe.  Tam miałem okazję przetestować swój hiszpański. Zdarzało się, że łączyłem go z… angielskim. Grunt, że – mimo wszystko – udało się dogadać. Wokół hotelu – mnóstwo innych tego typu budynków. Rzuca się też w oczy pomnik tańczących sardanę, taniec, który jest jednym z symboli katalońskiej tożsamości i odrębności.

Po przejściu kilkudziesięciu metrów, w zasięgu wzroku, miałem 4 bary. Kolejna ciekawostka –  w dwóch na ekranach tv mecz LaLiga Mallorca-Barcelona, w dwóch spotkanie… Pucharu Ligi Angielskiej Manchester United-Crystal Palace. Dzień przed wylotem, w miniony piątek, miałem okazję oglądać tam mecz Barcelony z Sevillą. Zebrała się lokalna społeczność, ekscentryczny motocyklista czy beztrosko pląsająca starsza pani, ale też Niemcy i, naturalnie, Polacy. Abstrahując od samego spotkania, było to też ciekawe doświadczenie społeczne. Mecz w hiszpańskim barze (wiem, że Katalończycy by się obrazili za ten przymiotnik); wcześniej miałem świadomość, że krążą o tym legendy.

Przez Franco o siódmej jest ciemno. W Malgrat de Mar tu i ówdzie można było się natknąć na koszulki piłkarzy Barcy, dominowały te z Lewandowskim i Gavim. Gdy po pierwszej nocy musiałem wstać o godzinie 7, zastałem mrok na dworze. Jednak nie zszokowało mnie to. Przewodniczka Paulina Ratkowska, podczas przejazdu z Girony do Malgrat de Mar, mówiła, że swoistym kuriozum jest obstawanie Hiszpanów przy czasie środkowo-europejskim. To sprawia, że z samego rana za oknem jest ciemno. Taki kaprys miał generał Franco, któremu spodobały się porządki panujące w… hitlerowskich Niemczech.

Na szczęście, Hiszpanie zaczynają pracę i naukę w szkole na ogół około godziny 9. Zresztą, w drugim dniu pobytu w Katalonii zauważyłem, że o ósmej ulice były opustoszałe, a sklepy zamknięte. Zaskoczyło mnie, gdy rozmawiałem z dziadkiem, który był ze mną w Katalonii, że dwa razy sprzedawcy wtrącili coś po polsku: „dzień dobry” i dobry wieczór”. Wygląda na to, że prawdziwi Los Polacos upodobali sobie ten region, a wabikiem od pewnego czasu jest też pewien polski piłkarz.

Wizyta na Stadionie Olimpijskim. Drugi dzień przyniósł wiele wrażeń. Wprawdzie, gdy ruszyliśmy w drogę, okazało się, że nie zobaczymy Spotify Camp Nou, które przechodzi totalny remont. De facto zostało wyburzone (wciąż można jeszcze zwiedzać klubowe muzeum czy też zobaczyć multimedialną prezentację przedstawiającą historię Barcy). Niemniej wizyta na Stadionie Olimpijskim, gdzie obecnie drużyna Xaviego rozgrywa swoje domowe mecze, była bardzo ciekawa. Podobnie, jak możliwość zobaczenia wioski olimpijskiej, budynku, w którym podczas IO 1992 mieszkali sportowcy.

Osobliwości Gaudiego. W Barcelonie, zmierzając na słynną La Ramblę, obserwowaliśmy osobliwą architekturę Gaudiego, nietypowe kształty, powyginane, przechylone w jedną stronę elementy budynków: Casa Battlo i Casa Milla. Można było przed tymi obiektami dumać, zachwycając się na przykład… kominami. To był jednak dopiero przedsmak…

Kolejnym punktem była wizyta na słynnej La Rambli, tam zatrzęsienie pamiątek. I znowu akcent piłkarski – fontanna Canaletes, gdzie świętują triumfy kibice Barcelony, choć już nie tak hucznie, jak dawniej. La Rambla to jednak przede wszystkim ogromny targ Mercat de Sant Josep de la Boquería, gdzie można było poznać najróżniejsze przysmaki: owoce morza, warzywa, szynki itd. Stoisko obok stoiska!

Wróćmy jeszcze do Gaudiego (nie po raz ostatni). Park Guell to kolejne arcydzieło, znamionujące jego wizjonerskie podejście do architektury, którą zespolił z przyrodą. Dwa domy, jak z bajki, plus falująca ławka, wzbogacona skrzącymi się jaskrawymi kolorami mozaikami, to przykłady niezwykłej kreatywności. (Ciąg dalszy – jutro)

Fot. Bartłomiej Najtkowski

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*