Umiar zamiast zapalczywości, przewidywalność kosztem nieobliczalności? Jak podają zgodnie amerykańskie media, Joe Biden, po zwycięstwie w Pensylwanii, przekroczył granicę 270 głosów elektorskich i został 46. prezydentem USA.
Donald Trump planuje składać pozwy do sądu, wysuwa oskarżenia dotyczące nieprawidłowości w głosowaniu korespondencyjnym. Nawet republikańscy prawnicy nie dają temu wiary, prawdopodobnie to desperackie próby oszukiwania samego siebie. Warto zwrócić uwagę, że J. Biden dostał najwięcej głosów w historii amerykańskich wyborów (ponad 74 mln.), D. Trump jest na drugim miejscu (ponad 70 mln.).
Jeszcze kilka dni temu notowania Trumpa była na tyle wysokie, że publicyści wieszczyli, iż być może powtórzy się historia sprzed czterech lat. Amerykańskie pracownie sondażowe przewidywały triumf Hillary Clinton, tymczasem wygrał jej rywal spoza elit republikańskich, kandydat „antysystemowy”. Trump dał się poznać jako polityk kontrowersyjny, nie tolerujący sprzeciwu, nieobliczalny, działający pod wpływem emocji. Nie zachowywał powagi należnej urzędowi, gdy oddawał się swojemu nałogowi – pisaniu uszczypliwych tweetów. Część ekspertów jednak uważa, że rozwinął gospodarkę, ale zaprzepaścił to nieodpowiedzialnością w okresie pandemii. Doradzał swoim zwolennikom, by nie nosili masek, ignorował zagrożenie, krytykował głównego epidemiologa w USA, Anthony’ego Fauciego.
Joe Biden wiele mówił o walce z pandemią, nie organizował wielotysięcznych wieców. To polityk centrowy, który jest pragmatykiem – tak uważają liczni publicyści. Nie należy do żadnej z radykalnych frakcji w swojej partii. Planuje działać intensywnie w polityce klimatycznej, by zastępować węgiel odnawialnymi źródłami energii, aby Ameryka wkrótce osiągnęła neutralność klimatyczną. Będzie chciał też poprawić relacje z Unią Europejską (Trump wspierał inicjatorów Brexitu) i NATO (to dysonans, że Trump zwiększał liczbę żołnierzy amerykańskich w Polsce, jednocześnie oznajmiając, iż NATO to organizacja przestarzała). Polityka Bidena wobec Chin ma nie odbiegać znacząco od kursu obranego przez jego poprzednika. Stany Zjednoczone skupią się też na regionie Pacyfiku i stabilizacji na Bliskim Wschodzie. Mogą wrócić do porozumienia nuklearnego z Iranem, które Trump zerwał, by zadowolić Izrael. Europa będzie na dalszym planie. Demokrata ma dążyć do wzmocnienia relacji z liderami unijnymi – Niemcami i Francją. W polityce obronnej i energetycznej Polska i USA miałyby kontynuować współpracę. Punktem spornym może być praworządność czy stosunek do osób LGBT.
Gdy idzie o sprawy wewnętrzne, Biden postara się zniwelować nierówności społeczne (np. podniesie płacę minimalną, wprowadzi darmową edukację na uczelniach). Miał dobre relacje z wybitnym senatorem republikańskim Johnem McCainem, którego obrażał Trump, być może dlatego przegrał w Arizonie. Media donoszą, że również jest w dobrych stosunkach z liderem republikańskiej większości w Senacie, Mitchem McConellem. To daje Amerykanom szansę na wyjście z okopów wojny partyjnej, którą podsycał ustępujący prezydent. Radykalizacja sympatyków Republikanów, ale też Demokratów to wyróżnik trumpizmu. Biden zapowiada, że będzie prezydentem wszystkich Amerykanów.
Prezydent elekt ma jednak wady. Niektórzy zarzucają mu, że cierpi na demencję. W trakcie kampanii nazwał swojego rywala Georgem. Gdy towarzyszyła mu wnuczka, mówił najpierw o swoim zmarłym synu, który miał stać obok niego, dopiero po chwili się zreflektował. Biden Będzie najstarszym prezydentem amerykańskim w historii, ma 77 lat. Jest politykiem szanowanym, wieloletnim senatorem i byłym wiceprezydentem. Nie należy do wybitnych mówców, nie budzi wielkich emocji, ale uosabia pewien umiar. Co ciekawe, drugi raz katolik został przywódcą USA (pierwszy to J. F. Kennedy), pozostali to protestanci. Podczas prezydentury J. Bidena, funkcję wiceprezydenta będzie pełnić była prokurator generalna Kamala Harris, pierwsza kobieta na tym stanowisku.
Fot. z ekranu tv – TVN24 HD
Dodaj komentarz