Wielkanoc to podobno najważniejsze święto dla Polaków, ważniejsze nawet niż Boże Narodzenie i wszystko inne, co dzieje się w Kościele. Tak mówi dziewięćdziesiąt kilka procent prawdziwych, statystycznych katolików, którymi rzekomo Polska stoi. Tylko czy rzeczywiście są oni tacy prawdziwi, czy naprawdę jest ich aż tylu?
Śmiem w to wątpić i być może właśnie dlatego w tym roku Wielkanoc odbija mi się niestrawnością. Celowo nie napisałem, że lekką, bo wcale nie chodzi mi o to, że przesadziłem z żurkiem, białą kiełbasą, czy jajkiem w majonezie. Świadomy kaloryczności powyższych, uważałem na spożywaną ilość w równym stopniu, co na objadanie się sernikiem, mazurkiem i babą. Być może dzięki temu dziś towarzyszy mi tylko niestrawność mentalna.
Mam wrażenie, że Wielkanoc, podobnie jak wiele innych świąt, została brutalnie odarta z szat utkanych z religijności, rodzinnej atmosfery i radości zmartwychwstania. Przybrano ją natomiast w ciasne nylonowe wdzianko w rozmiarze XS, z którego wiosennym, neonowym seledynem krzyczą hasła reklamowe majonezu i taniej karkówki z hipermarketu. Rozumiem, że reklama dźwignią handlu i że wszystkie święta się komercjalizują. Ja też nie należę do tych, którzy leżą krzyżem przed ołtarzem i okazują miłosierdzie bliźnim na każdym kroku. Ale na Boga, chociaż jakieś poczucie przyzwoitości by się przydało.
Nie mówię nawet o tych wszystkich samolotach rozbitych na Grobach Pańskich w wielu kościołach w kraju. Niestety, symbole religijne często były używane jako oręż w walce z nie wiadomo nawet czym i specjalnie mnie to nie zaskoczyło. Chodzi mi o zwykłe rodziny, bo od kiedy porządna polska rodzina idzie w Wielki Piątek na kebab do Turka, albo zjada z apetytem lody siedząc na cokole pod tablicą upamiętniającą męczeńska śmierć Polaków w czasie II wojny? Pewnie nie każda, tak jak nie każda w niedzielny, wielkanocny poranek zamawia stertę hot-dogów na stacji benzynowej lub stoi w kolejce na tej samej stacji tyle, że nie po hot dogi, ba nawet nie po paliwo, bo przecież jest już tak drogie jak cukier, ale po alkohol i papierosy. Święta trzeba uczcić, a czym uczcić jak nie lampka czegoś choćby wyborowego. Poza tym nie każda zapytana na ulicy rodzina musi zaraz wiedzieć czego symbolem jest chleb, baranek i jajko.
Ale każda rodzina chce się cieszyć Świętami i każda robi to według własnych przekonań, i wzorców wyniesionych z domu. Ciekawi mnie tylko ile za kilka lub kilkanaście lat będzie statystycznie zadeklarowanych katolików, którzy w Wielkanoc jedzą żurek i przynajmniej wiedzą co to jest rezurekcja. No i kiedy przejdzie mi ta zgaga.
Fot. Andrzej Piechocki
Dodaj komentarz