Przepraszam, że nie wzięłam wtedy jednej z tych ulotek z ofertą szkoły policealnej, które rozdawałeś na Św. Marcinie. Miałeś taki ładny uśmiech i pogodne spojrzenie. Powiedziałeś proszę i nie wyzwałeś mnie za moimi plecami, kiedy rzuciłam w Twoją stronę oschłe niechcędziekujęnie.
Przepraszam raz jeszcze, ale liczyłam na odrobinę wyobraźni. Naprawdę trudno o uprzejmość, gdy obie ręce są zajęte. W prawicy – ciężka plastiksiata z artykułami spożywczymi boleśnie wrzynała się w skórę. W lewicy – taka sama tylko ze specjalnościami popularnej drogerii, w której nabyłam specyfiki do pielęgnacji cery i domu.
Naprawdę, sorry. Zrozum. Wypchana książkami torebka skóropodobna zsuwała mi się powoli z ramienia. Na samym jej dnie leżały okulary, które wolałabym mieć wtedy na nosie. Alergia. Kaszel. Katar sienny. Będąc w drogerii, zapomniałam o chusteczkach do nosa.
Wybacz mi. Czy wiesz, jak to irytuje, gdy wiatr zawiewa kosmyki włosów na twarz, przylepiając je do ust posmarowanych błyszczykiem 3D Vinyl Cherry Gloss?
Nie gniewaj się. Pamiętasz, jak było wtedy gorąco? Nie ściągnęłam w porę kurtki i poliestrowa materia, która w sklepie obiecywała przepuszczalność, przylepiła mi się do pleców. To również wtedy obcierały mnie nowe zamszowe baleriny, które w obuwniczym z trzema literami w nazwie były wygodne. A potem to stado gołębi i biała plama na jednej z cud-baletek.
Szczerze? Jest mi głupio. Wiem, że to Twoja praca, ale wtedy byłam trochę zirytowana.
A poza tym jestem studentką i nie interesują mnie szkoły policealne.
Rys. Agnieszka Radwan
Dodaj komentarz