Nadzieja dla Serbów, blamaż Anglików, koncert Hiszpanów

Słowenia ma znanego bramkarza Jana Oblaka (Atletico Madryt) i napastnika Benjamina Sesko (RB Lipsk), ale na pewno jako drużyna nie może imponować personaliami i jakością gry. Jednak w drugim meczu na EURO w Niemczech, w derbach Bałkanów (konfrontacja z Serbią), ta ekipa znowu zdobyła punkt i może czuć… niedosyt.

W pierwszej połowie Słoweńcy nie bali się Serbów (fot.). Atakowali, raz uderzyli w słupek. Faworyt odgryzał się głównie za sprawą napastnika Aleksandra Mitrovicia, tyle że ten albo chybił, albo na posterunku był Jan Oblak. Zan Karnicnik wykończył udaną kontrę Słoweńców w 69. minucie i niespodzianka stała się faktem. Później Serbowie, oczywiście, starali się wyrównać, ale bili głową w mur, aż do 95. minuty, gdy po rzucie rożnym piłkę do bramki skierował Luka Jović. Dla Serbów ten punkt jest bardzo ważny – pierwszy zdobyty w turnieju. W następnym meczu zagrają o wszystko z Duńczykami.

Nudni Anglicy. Ekipa z Wysp Brytyjskich zaczęła od szybkiego gola dzięki przytomności umysłu bocznego obrońcy, jak zwykle aktywnego na połowie rywali, Kyle’a Walkera, który wykorzystał gapiostwo duńskiego gracza i zagrał w pole karne do Harry’ego Kane’a. Tak padł gol, to była 18. minuta. Po zdobyciu prowadzenia, Anglicy oddali rywalom ze Skandynawii inicjatywę. A ci może nie szturmowali angielskiej bramki, ale jednak mieli przewagę, co udokumentowali, wyrównując w 34. minucie.

Później już gole nie padły, ale warto zauważyć, że w tym meczu było sporo strzałów z dystansu. Po przerwie próbował chociażby Phil Foden, który trafił w słupek. Pierre-Emile Højbjerg, notabene gracz londyńskiego Tottenhamu, został MVP, bo walczył, szarpał, zostawił serce na boisku. A Anglicy, tak jak przeciwko Serbii, byli po prostu nużący. Jude Bellingham zdobył się na jedno nieszablonowane zagranie, gdy posłał prostopadłe podanie do rezerwowego napastnika Olliego Watkinsa, jednak Kasper Schmeichel zachował czujność.

Dominacja Hiszpanów w hicie dnia. Klasyk, czyli mecz Hiszpanii z Włochami, przyniósł sporo emocji i wrażeń. Rzecz w tym, że w zasadzie jedynie za sprawą ekipy La Roja. Hiszpanie od początku dominowali. Prawy obrońca Włochów Giovanni Di Lorenzo został wsadzony na karuzelę przez Nico Williamsa. W grze Hiszpanów imponowała wymienność pozycji – dwa razy w pozycji strzeleckiej na wprost bramki rywali znalazł się środkowy pomocnik Pedri, a raz skrzydłowy – wspomniany już Nico. Hiszpanie wypracowali sobie sporo okazji, ale traf chciał, że strzelili gola dzięki pomocy Riccardo Calafioriego. Zdolny środkowy obrońca, który pokazał się z dobrej strony w pierwszym meczu tych mistrzostw, tym razem niefortunnie umieścił piłkę w bramce swojej drużyny.

Warto odnotować, że Rodri, lider pomocy Hiszpanów, „wykartkował się” (2 żółte kartki), nie zagra w meczu z Albanią, który ekipa z Półwyspu Iberyjskiego powinna wygrać bez niego, a wróci na pierwsze spotkanie fazy pucharowej EURO. Marc Cucurella, lewy obrońca, który wygrał rywalizację o miejsce w składzie z rewelacyjnym wahadłowym Bayeru Leverkusen – Alejandro Grimaldo, „czyścił” wszystko w obronie, świetnie rozumiał się też z Nico Williamsem na lewej flance, mało brakowało, a zaliczyłby asystę przy golu Pedriego, który ostatecznie nie padł.

Warto zwrócić też uwagę na dobrą zmianę, jaką dał Ayoze Perez. Gracz Betisu, który miał świetną ostatnią fazę sezonu ligowego, podążył tropem Nico i robił, co chciał z Di Lorenzo. Dwa razy świetnie się urwał, choć spędził na boisku w sumie niewiele czasu, mógł, a nawet powinien zapisać się w sędziowskim protokole jako zdobywca bramki. Hiszpanie wygrali minimalnie, dodatkowo po samobójczym golu, ale to był najniższy wymiar kary. Włosi nie mogą obarczać winą za porażkę Calafiorego, zawiódł cały zespół. Choć na sprawę można spojrzeć w dwójnasób, przecież Hiszpanie byli w czwartek spektakularni.

Fot.  ekran tv – TRT3SPOR

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*