Mecz turnieju i męczarnie Portugalczyków

Mecz Turcji z Gruzją, nie zapowiadający się znakomicie, przeszedł najśmielsze oczekiwania i był fascynujący. Ponad 30 strzałów w 90 minut, akcja za akcję. Po prostu piękny, romantyczny futbol. Faworyt wygrał 3:1, ale debiutant na EURO nie ma się czego wstydzić. Przeciwnie, każdy Gruzin może być dumny ze swojej reprezentacji.

Jak wiadomo, turecka diaspora w Niemczech jest liczna, wręcz potężna. Turcy jednak zbulwersowali wielu postronnych kibiców, ponieważ wygwizdali hymn Gruzji i buczeli, gdy gracze nowicjusza w finałach Mistrzostw Europy byli przy piłce. Początkowo Turcja miała też przewagę na boisku, być może piłkarze z Kaukazu byli przytłoczeni tym, delikatnie mówiąc, chłodnym przyjęciem…

Gloria victis. Muldur pięknie przymierzył w 25. minucie na 1:0, po chwili było już 2:0, ale sędzia jednak anulował gola z powodu spalonego. Mikautadze wyrównał w 32. minucie. Później w 65. minucie fantastycznie uderzył Arda Güler, nastolatek z Realu Madryt, objawienie ostatnich miesięcy w europejskiej piłce. Ten mecz był szalony, Gruzini się nie załamali po trafieniu młokosa występującego na co dzień w LaLiga. Zacytuję Radosława Nawrota z Interii, który był na stadionie w Dortmundzie, gdzie lało jak z cebra:

Jeszcze Gruzja trafiła w poprzeczkę i słupek, jeszcze Giorgi Koczoraszwili przestrzelił z bliska, jeszcze bramkarz poszedł pod turecką bramkę, jeszcze robiła, co mogła, by to się tak nie skończyło. I nie skończyło, bo gdy bramkarz Gruzinów poszedł pod bramkę rywali, Turcy dobili przeciwnika kontrą na 3:1. Kerem Akturkoglu miał pustą bramkę„.

Komentujący ten mecz w TVP, Jacek Laskowski powiedział po zakończeniu spotkania: „chwała pokonanym”. Istotnie, Gruzini zagrali naprawdę dzielnie i to mimo że ich największy as, gwiazdor Napoli Chwicza Kwaracchelia nie miał swojego dnia. Za to inni, na czele z Georgesem Mikautadze (strzelec gola i gracz niezwykle aktywny), starali się, lecz to Turcy byli ostatecznie górą.

Portugalia zawiodła i… wygrała. Portugalczycy długo bili głową w mur. Dwoił się i troił Vitinha, rewelacja ostatnich miesięcy na europejskich boiskach. Gracz PSG, jak zwykle, walczył o każdą piłkę, starał się kreować. Zresztą to on miał duży udział przy pierwszym golu dla Portugalii, który był trafieniem samobójczym. Jednakowoż to Czesi, którzy przez większą część spotkania kurczowo się bronili, mieli jeden dobry wypad na połowę rywali i w drugiej połowie wyszli na prowadzenie. Tyle że ostatnie słowo należało do piłkarzy Roberto Martineza.

Selekcjoner Portugalii dokonał znakomitych zmian. Akcja bramkowa na wagę zwycięstwa 2:1 doszła do skutku, bo zrobili to, co trzeba dwaj zmiennicy wpuszczeni na boisko chwilę wcześniej – mowa o Pedro Neto i Francisco Conceicao. Warto odnotować, że Cristiano Ronaldo przeszedł do historii jako uczestnik już szóstych finałów ME.  Zespół z Półwyspu Iberyjskiego przeszedł przez eliminacje jak burza, więc w kolejnych meczach czekamy na przekonującą grę, a nie, tak jak w starciu z Czechami, na kilkudziesięciominutowe katusze. Portugalia uciekła spod topora, a Dariusz Szpakowski przyznał, że szkoda mu było Czechów. Jeśli chodzi o te dwa mecze, to jednak raczej Gruzini, mimo porażki, skradli serca wielu fanom futbolu…

Fot. ekran tv – TVP Sport

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*