Nie do przebicia. O cienki włos

Czy „Materiał na męża” jest materiałem na dobrą książkę? Na pozytywną recenzję? Jak wypada przy uwielbianym „Materiale na chłopaka”? Warto było na niego czekać?

2 lata dzielą wydanie obu książek i dokładnie tyle samo w życiu ich postaci. Czy to oczekiwanie się dłużyło? Po takim otwarciu – pewnie, że tak! Luc i Oliver swą relacją podbili wiele serc, w tym i moje. Zyskali bastion fanów, a w takich przypadkach oczekiwanie często miesza się z obawami o jakość sequelu. Czy takie miałem? Jeśli tak, to nikłe. Alexis Hall swym kunsztem w „Materiale na chłopaka” zyskał moje zaufanie. Pomimo, a może właśnie dlatego, że mogłem przypuszczać, iż sequel wyzwoli każdą z emocji.

To, czego „Materiałowi na męża” nie można odmówić, to zdolności do przyprawienia o czytelniczy zawał serca. Przy pogrzebie, dwóch ślubach i planowaniu własnego, nie trudno o burzliwe emocje. Jak można oczekiwać po romansie jako gatunku, jak i po tym konkretnym, znając charaktery głównej pary, pojawiają się pewne sprzeczki czy zawirowania.

Wpadamy w bardzo intensywny i wyczerpujący okres życia bohaterów, po części im współczujemy, wspieramy, ale z drugiej strony czasem ma się ochotę gwałtownie nimi potrząsnąć. Alexis Hall ponownie pokazuje, że wie, jak zaangażować emocjonalnie w fabułę. Jeśli się boicie, uspokajam – nie wykorzystuje sprawdzonego schematu z pierwszego tomu, idzie w nowe, adekwatne do rozwoju postaci i wydarzeń, dziejących się teraz wokół nich. Ale tak, jak często udaje mi się w książkach przewidzieć nadejście największego kryzysu dla pary, tak tu zostałem znokautowany z zaskoczenia. Przyjaciółka prawie rzuciła książką przez pokój. Takie emocje w kilka chwil potrafi wywołać „Materiał na męża”. Więcej: dynamicznie i bez skrupułów między nimi skacze. Od rozbawienia, szczerej radości, przez smutek i irytację. Nuda? Och, nie! Zdecydowanie nie tutaj.

A jednak nie jestem w stanie powiedzieć, że sequel przebił pierwszy tom. Nie zrozumcie mnie teraz źle, to książka na naprawdę wysokim poziomie. Hall rozwija swoje postaci, przybliża nam ich losy po dwóch latach i robi to w ciekawy sposób. Wprowadza zmiany, choć pewne rzeczy się nie zmieniają i to jest dobre, prawdziwe. Przed Luciem i Oliverem stawia wyzwania, te nowe i te stare, demony przeszłości. Ich relacja porusza, wzajemna troska cieszy, a próby gotowania Luciena rozbrajają. Ale chyba „Materiał na chłopaka” okazał się po prostu nie do przebicia. O cienki włosek, ale jednak. I w tym przypadku nie jest to żadna wada.

Fot. Marcin Klonowski

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*