Miłość, skandale i plotki, czyli „Bridgertonowie”. Amerykański serial stworzony na podstawie sagi Julii Quinn o tym samym tytule. W Polsce pierwszy, ośmioodcinkowy sezon zadebiutował w okresie międzyświątecznym na platformie Netflix i od chwili premiery utrzymuje się tam w czołówce rankingu TOP 10.
Opowiada o londyńskich wyższych sferach w XIX wieku, skupiając się przede wszystkim na dwóch rodzinach – tytułowej Bridgerton oraz mieszkającej naprzeciwko nich Featherington. Obie, poza bogactwem i wysoką pozycją w społeczeństwie, łączy jeszcze jedno – mają córki, które trzeba dobrze wydać za mąż. Można by rzec, że wokół tego kręci się fabuła tego serialu, ale żeby życie lordów, hrabin i samej królowej nie było takie monotonne i pozbawione smaczku, w towarzystwie pojawia się tajemnicza lady Whistledown. Nikt nie zna jej, za to ona zna wszystkich, a także ich sekrety i śmiało się nimi dzieli wydając gazetkę z gorącymi ploteczkami z życia „londyńskiej socjety”, wprowadzając tym nie raz, nie dwa niemałe zamieszanie.
Serial momentami trochę mnie śmieszył, chwilami wciągał jak na historię z miłosnymi wątkami przystało, cieszył oko pięknymi kostiumami i scenografią, a ucho wszechobecnym brytyjskim akcentem. Jest to historia przyjemna do obejrzenia, a liczba odcinków sprawia, że może to być serial na weekend. Zdecydowanie zakończenie pierwszego sezonu domaga się kontynuacji i, jak słychać na mieście, wysoce prawdopodobne jest, że za rok albo dwa będzie sezon drugi.
Fot. Aleksandra Wystańska
Dodaj komentarz