W ostatnich latach studentów regularnie ubywa. W Polsce jest ich około 1,7 mln, a szacuje się, że w ciągu najbliższej dekady liczba ta zmaleje do niespełna 1,25 mln. Skąd ta tendencja? Powodów jest kilka, a wśród nich m. in. zmieniający się w dynamicznym tempie rynek pracy, który w coraz większą wątpliwość poddaje sens kształcenia się na kierunkach humanistycznych. Inną przyczyną jest stała emigracja młodych Polaków na zachód w poszukiwaniu dobrze płatnej pracy – zaraz po szkole średniej. Największym „szkodnikiem” polskich uczelni jest jednak niż demograficzny.
W 1990 roku na świat przyszło w Polsce 548 tys. dzieci, natomiast w 2003 roku był ich już „tylko” 351 tys. Socjologowie twierdzą, że za kilka lat liczba maturzystów będzie na tyle mała, że na studia dostanie się każdy chętny. To oczywisty cios w mniej znane uczelnie niepubliczne chętnie przyjmujące pod swoje skrzydła także kandydatów, którzy nie przeszli rekrutacji na uczelniach publicznych. Z największym problemem zmagać się będą w najbliższych latach uczelnie humanistyczne, gdyż o ile na uczelniach technicznych, mimo mniejszej liczby chętnych, nadal udaje się zapełnić listy studentów, to na nich niejednokrotnie zamyka się kierunki.
W poznańskiej Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych (na zdjęciu) stacjonarnie studiuje aktualnie około 300 studentów. Liczba ta maleje z każdym rokiem, ale na przykład kierunek „Dziennikarstwo i komunikacja społeczna” został w ubiegłym roku wznowiony. Szacuje się, że w najbliższych kilkunastu latach swoją działalność zakończy ponad 200 niepublicznych uczelni, a i te publiczne będą zmuszone znacząco pomniejszyć swoją ofertę. Rozwiązanie tej sytuacji jest i pewnie przez dłuższy czas będzie najważniejszym punktem dyskusji o przyszłości polskiego szkolnictwa wyższego. Niż demograficzny jest, bez wątpienia, solą w oku uczelni.
Fot. Wojciech Kapustka
Dodaj komentarz