Poznań, 17 dzień lutego. Godzina 19. Z ulic miasta znika życie. Lech Poznań rozpoczyna arcyważne spotkanie. Od pierwszej minuty meczu przewagę utrzymywali piłkarze SC Braga. Z pojedynczymi atakami zapuszczali się na pole rywala to Ślusarski, to Rudnevs. Sypiący śnieg i fatalny stan murawy sprawiły, że fajerwerków technicznych nie oglądaliśmy zbyt wiele. Komentatorzy dużą zasługę przypisują Krzysztofowi Kotorowskiemu. To właśnie nasz golkiper w 16 minucie fantastyczną paradą przerwał obiecujące dośrodkowanie przeciwnika.
Drugą połowę Kolejorz zaczął z jedną zmianą w składzie. Boisko opuścił Bartosz Ślusarski, zastąpił go Mateusz Możdżeń. W szatni zawodnicy Lecha musieli usłyszeć kilka gorzkich słów, bo drugą część spotkania rozpoczęli frontalnymi atakami na bramke Sportingu. Wreszcie w 72 minucie świetnym przechwytem piłki popisał się Siergiej Krivets, zagrał prostopadłe podanie do wychodzącego na czystą pozycję Rudnevsa. Łotysz zachował zimną krew i wpakował piłkę do siatki. Od tego momentu publiczność nie odczuwała już na pewno mrozu, rozpoczęła chóralne śpiewy. Było to już piąte trafienie w siedmiu meczach naszego czołowego napastnika.
Lech w końcówce spotkania mógł jeszcze powiększyć zaliczkę przed wyjazdowym meczem. W 85 minucie strzał sprzed pola karnego oddał Semir Stilic, jednakże bramkarz Portugalczyków, dzięki dobremu ustawieniu, nie miał problemów z obroną strzału.
Choć mecz nie porywał, należy cieszyć się ze skromnego, choć bardzo istotnego w perspektywie rewanżu, wyniku. Za tydzień w Portugalii szykuje się bardzo ciekawe widowisko.
Lech Poznań – Sporting Braga 1:0 (0:0)
72’ – Artjoms Rudnevs.
Fot. Bartłomiej Ciechacki
Dodaj komentarz