To nie miejsce na premierowe prezentacje

W pierwszy kwietniowy weekend odbyły się poznańskie targi motoryzacyjne. To największa tego typu impreza w Europie środkowo- wschodniej. Nie zmienia to jednak faktu, że popandemiczna edycja wydarzenia była skromniejsza od tych sprzed kilku lat. Co więc można było zobaczyć na Poznań Motor Show 2023?

W tej edycji na potrzeby targów udostępnionych zostało 10 hal oraz spora przestrzeń na zewnątrz. Zobaczyć mogliśmy motoryzację z każdej strony. Od jednośladów i kartów, przez premiery salonowe i supersamochody, na terenówkach i ciężarówkach kończąc. W przypadku motocykli, warto wspomnieć o stanowisku włoskiej firmy Bimota, która wchodzi na polski rynek. Na wystawie obejrzeć można było model Tesi H2, który jest najmocniejszym i najszybszym motocyklem drogowym na świecie. Nie zabrakło też pokazów stuntu czy atrakcji dla najmłodszych.

W tej edycji zdecydowanie najskromniej wypada sektor aut nowych, wystawianych przez dużych producentów. Poza Mazdą i SsangYongiem, odwiedzający, którzy na bieżąco obserwują rynek, nie zobaczyli nic nowego. Owszem, wiele marek zaprezentowało swoje modele, ale równie dobrze można je obejrzeć w salonie, czy nawet już na drogach. Czołowi producenci nie przykładają już takiej wagi do targów. Współcześnie dużo korzystniejsze stało się inwestowanie w marketing internetowy.

Jak zwykle, największą uwagę przyciągały stanowiska z supersamochodami wystawców takich jak McLaren, Aston Martin, Karlic czy największe z nich, Positive Ways. Hala nr 6 była najbardziej zatłoczonym miejscem na targach, głównie dzięki najmłodszym odwiedzającym. Nie ma co się dziwić, pod jednym dachem zebrano pojazdy o łącznej wartości przekraczającej 100 mln zł. Spotkanie na ulicy Lamborghini Aventadora  jest nie lada gratką, a dzięki targom mogliśmy porównać kolory kilku stojących obok siebie aut. W tym roku nie zawiedli również “tunerzy”. Na każdym kroku spotkać mogliśmy mocno podrasowane luksusowe auta pokroju Urusa, Culliana czy Audi R8. W przypadku wystawianych na zewnętrznym placu aut pokazowych, nierzadko wartość samych felg przekraczała cenę auta. Kto bogatemu zabroni?

Jak na każdej mniejszej i większej imprezie motoryzacyjnej, zapachy dochodzące z foodtrucków mieszały się z dymem ze spalonych opon, nadając miejscu swoisty klimat. Wspomniany dym pochodził z pokazów driftowych. Dźwięk uturbionych silników słychać było z odległości setek metrów, a widzowie nie mogli oderwać wzroku od spektaklu “latania bokiem”. Na szczęście, nikomu ze zgromadzonych miłośników hałas raczej nie przeszkadzał.

Dla fanów bardziej “zadaniowej” motoryzacji przygotowano wystawę aut terenowych, kamperów, radiowozów czy rajdówek. Swoje stanowiska przygotowali sprzedawcy modeli kolekcjonerskich, specjaliści od symulatorów, wiele sklepów z gadżetami dla miłośników 4 (bądź 2) kółek.

Czy warto było wydać 45/50 zł na wejściówkę na Poznań Motor Show? To zależy. Trzeba pamiętać, że targi to wydarzenie, na które w dużym stopniu idziemy obejrzeć reklamy, porozmawiać z ludźmi, którzy chcą nam coś sprzedać. Z drugiej strony, 50 zł za wejście na jedną z największych tego typu imprez w Europie, gdzie zgromadzono egzotyczne samochody z całego kraju, to stosunkowo niski koszt. Osoba na co dzień funkcjonująca w świecie motoryzacji, nie zostanie raczej niczym zaskoczona. Wiele z prezentowanych aut czy firm obecnych na targach spotkać można na pomniejszych i często darmowych wydarzeniach w Polsce. Do premierowych prezentacji wybiera się bardziej prestiżowe eventy, a coraz częściej – internet. I to właśnie zwiększająca się waga marketingu online jest głównym powodem zmniejszającego się znaczenia wydarzeń takich jak Poznań Motor Show.

Fot. Wojciech Grzelka

Tagi: targi, pms, Bimota, McLaren, Motor Show, Positive Ways,

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*