W trzecim meczu finałowym fazy play-off, siatkarze AZS UAM Poznań pokonali AZS Zielona Góra 3:2 i dostali się do grona drużyn walczących o bezpośredni awans do wyższej klasy. Od upragnionego awansu drużynę trenera Damiana Lisieckiego dzieli tylko turniej z udziałem zwycięzców wszystkich grup.
Do trzeciego meczu fazy play-off drużyna AZS UAM podchodziła z zaliczką dwóch wcześniejszych wygranych w Zielonej Górze. Dawało to z jednej strony komfort psychiczny, ale z drugiej dużą odpowiedzialność i presję wyniku. Nasi reprezentanci byli świadomi, że wygrywając po raz trzeci, otworzą sobie drzwi do naprawdę ważnej rywalizacji. Goście z Zielonej Góry natomiast przyjechali do stolicy Wielkopolski z wiarą, że uda im się odrobić straty poniesione dwa tygodnie wcześniej przed własną publicznością.
Hala przy ulicy Młyńskiej i tym razem zapełniła się do ostatniego miejsca miłośnikami siatkówki. Do przyjścia na ten szlagierowo zapowiadający się pojedynek od dawna zachęcały plakaty rozwieszone na wydziałach. Każdy z fanów drużyny AZS UAM po cichu liczył, że nasi i tym razem nie zawiodą ich nadziei i pokonają po raz trzeci zielonogórzan.
Akademicy z Poznania wyszli na parkiet bardzo umotywowani, z wiarą we własne możliwości. Trzecie spotkanie rywalizacji finałowej rozpoczęło się identycznie, jak dwa poprzednie, czyli od zwycięstwa AZS UAM w pierwszym secie. W kolejnym secie to akademicy z Zielonej Góry odgryźli się naszym ulubieńcom i zwyciężyli, doprowadzając do wyrównania. W trzecim secie przez długi czas AZS Zielona Góra nadawał ton, utrzymując kilka punktów przewagi. Mimo że w końcówce tego seta naszym reprezentantom udało się dogonić zielonogórzan, to niestety i tym razem musieli uznać wyższość gości. W końcówce tej partii poznaniacy popełnili jednak zbyt dużo niewymuszonych błędów i ostatecznie przegrali 23:25.
– Pojawił się wtedy w naszych szeregach moment niepewności – przyznał po meczu II trener AZS UAM, Nicola Vettori. Czwarty set od samego początku bezapelacyjnie przebiegał pod dyktando poznaniaków. Już na samym początku udało im się wypracować kilkupunktową przewagę, której nie oddali do końca meczu. W efekcie na tablicy wyników widniał rezultat 2:2 w setach.
Jak dwa tygodnie wcześniej, i tym razem o wszystkim zdecydować musiał tie-break. Po tym, co pokazali nasi reprezentanci w tie-braku śmiało można stwierdzić, że zasłużyli oni na miano mistrzów pięciosetowych horrorów. Do ostatecznego triumfu – przy żywiołowym dopingu kibiców – poprowadził poznaniaków Damian Lisiecki. Już na początku decydującej partii grający szkoleniowiec w pojedynkę zapewnił dwupunktowe prowadzenie. Znakomicie atakował także Szcześniewski, w bloku wspomagał go Lech Karolkiewicz, a w obronie cuda wyczyniał właśnie Lisiecki. Gospodarze zdeklasowali przeciwników, wygrywając 15:8.
– Udało nam się wytrzymać ten mecz nerwowo. Bardzo pomogli nam kibice, bo takiego widowiska jeszcze w tej hali nie było – cieszył się po meczu trener Vettori.
AZS UAM Poznań – AZS UZ Zielona Góra 3:2 (25:19, 20:25, 23:25, 25:17, 15:8)
AZS UAM: Skrok, Obuchowicz, Lisiecki, Janas, Szcześniewski, Kucharski, Śmietana (libero) oraz Grabowski, Radomski, Karolkiewicz, Borek.
AZS UZ: Klucznik, Mariacki, Przyborowski, Lis, Borkowski, Kowalczyk, Odwarzny (libero) oraz Zasowski, Wadera, Matuszewski, Paluch.
Damian Lisiecki, grający trener: – Mecze takie, jak ten, to mecze, które charakteryzują się dużą walką. Z Kaliszem było tak samo, kto więcej zdrowia zostawi na parkiecie ten wygra, umiejętności sportowe w tych nerwach odgrywają jak gdyby drugoplanową rolę. Teraz przed nami turniej, w którym zmierzą się zwycięzcy wszystkich grup. Dwie najlepsze ekipy awansuję o klasę wyżej.
Fot. Maciej Męczyński („Życie Uniwersyteckie”)
Dodaj komentarz