Aby nakręcić film o legendzie, dobrze jest również być legendą. Andrzej Wajda podjął się trudnego wyzwania i poradził sobie z nim całkiem nieźle. Jego najnowszy film miał premierę (5 września) na najstarszym festiwalu filmowym świata w Wenecji. I reżyser, i tytułowy bohater to osobistości o międzynarodowej renomie. Obaj uczynili wiele dla rozsławienia Polski. Pokazali, że my też możemy (i chcemy!) być ważni.
Film zrealizowany został w konwencji wspomnienia. Cofa nas do początku, do dzieciństwa, które ma wielki wpływ na dorosłe życie. A potem prowadzi do różnych jego okresów. Lech Wałęsa zmienił Polskę, odmienił szarą codzienność Polaków zmęczonych monotonią, bezsilnością. A może i przyzwyczajonych do niemal automatycznego wykonywania różnych czynności? Ludzie widzieli w nim wybawiciela.
Film pokazuje jak było, ale z jego, prezydenckiego, punktu widzenia. Warto zwrócić uwagę na szczegóły, niekiedy skrywane w tle. Fabuła jest, można by tak powiedzieć, bezpieczna. Bo któż chciałby wystawić się na krytykę, realizując kontrowersyjny obraz o polityku znanym na całym świecie? Mimo iż wiadomo, że zapewne nie trudno byłoby to zrobić.
Robert Więckiewicz zbierze nagrody. Agnieszka Grochowska będzie przyjmować gratulacje, a A. Wajda budzić podziw. „Wałęsa. Człowiek z nadziei” jest polskim kandydatem do Oscara na najlepszy film nieanglojęzyczny. Będzie konkurował m. in. z filmem Agnieszki Holland „Gorejąca krew“, który do konkursu zgłosili Czesi. Zapowiada się ciekawy pojedynek znakomitości polskiego filmu. Już w styczniu przekonamy się o tym, kto został nominowany, a na początku marca dojdzie do ostatecznego starcia.
Nie chciałem, musiałem, przeżyłem – „Wałęsa. Człowiek z nadziei.“ Od 4 października w polskich kinach. Idź, zachłyśnij się polskością…
(za www.tarnowakultura.pl)
Fot.www.wikipedia.pl
Dodaj komentarz