Spieszmy się kochać beniaminków, tak szybko odchodzą, chciałoby się rzec, obserwując postawę niektórych z nich. Takie zespoły jak Blackpool czy Burnley wracały do Championship po jednym sezonie w angielskiej ekstraklasie. Nic jednak na razie nie zapowiada, aby podobny los miał spotkać ekipę Swansea.
Swansea City AFC, bo tak brzmi pełna nazwa beniaminka, rozgrywa swój pierwszy sezon w Premier League. Promocję wywalczyli dobrą grą w play offach. Swansea to walijski rodzynek w rozgrywkach Premiership i druga walijska drużyna na tym poziomie w historii po Cardiff City. Swoje mecze Łabędzie rozgrywają na Liberty Stadium mogącym pomieścić 20.500 widzów, który na każdym meczu zapełnia się po brzegi i jest trudnym terenem do zdobycia. Na swoim stadionie przegrali do tej pory tylko jeden mecz, z mistrzem Anglii.
Swansea zajmuje w tabeli 10 miejsce i z każdym meczem radzi sobie coraz lepiej. Zwłaszcza dobrze radzi sobie defensywa, która po słabym starcie sezonu spisuje się ostatnio bardzo dobrze i wyrosła na czołową w lidze. W ostatnim meczu na własnym stadionie zespół pokonał u siebie faworyzowany Arsenal. Londyńczykom nie pomogła nawet bramka zdobyta przez Van Persiego już w 5 minucie. Walijczycy nie załamali się i mimo niefortunnego początku spotkania wygrali 3:2.
Najmocniejszym punktem Swansea jest Michel Vorm. Holenderski bramkarz zbiera w tym sezonie bardzo wysokie noty i tylko kwestią czasu jest aż zgłosi się po niego bardziej renomowany klub. Jest żelaznym punktem defensywy, czasem broni w niewiarygodnych sytuacjach. Gra ofensywna Walijczyków opiera się na długim utrzymywaniu się przy piłce, stąd też nazywani są walijską wersją Barcelony. Na skrzydłach rządzą szybcy i ruchliwi Nathan Dyer i Scott Sinclair. Swoimi dryblingami wprowadzają duże zamieszanie w szykach obronnych przeciwników. W ataku pewny etat ma Danny Graham, który strzelił już w tym sezonie 7 bramek. Duży wpływ na dobrą postawę Swansea mają jej kibice, którzy żywiołowo wspierają poczynania swoich ulubieńców.
Łabędzie grają ciekawą piłkę, a ich mecze warte są oglądania. Ostatnie spotkanie z Arsenalem było dla Walijczyków świetną reklamą. Pokazali nie tylko umiejętności, ale także charakter i serce do gry. Przy okazji sprawili sporą niespodziankę odprawiając z kwitkiem Kanonierów. A kto z nas nie lubi zwycięstw kopciuszków nad potentatami?
Dodaj komentarz