Początek listopada. Temperatura w ciągu dnia dochodzi nawet do 15 stopni C. Kurtki, rękawiczki, szale, a nawet najgrubsze swetry nadal mogą pozostać na dnie szafy. Korzystając ze znakomitych warunków atmosferycznych poznaniacy spacerują. Wtórują im również inni „mieszkańcy”… Malownicza okolica Kampusu Morasko każdego ranka zapełnia się studentami z kilku wydziałów, jak i spacerowiczami z pobliskich osiedli mieszkaniowych, którzy chętnie korzystają z uroków tegorocznej polskiej złotej jesieni. Od pewnego czasu do miasteczka uniwersyteckiego zaglądają niecodzienni goście. Mowa o dzikach, które wychodzą z położonych w sąsiedztwie lasów, otoczonych stawami. Wędrują w małych stadach, podchodzą coraz bliżej do budynków UAM.
Poszukują pożywienia, ryją w ziemi i pozostawiają na trawnikach widoczne ślady. Zapewne odpowiada im tutejsza flora i korzystają z niej, zajadając się wszystkim, co napotkają na swojej drodze. Uzbrojone w ostre, jak brzytwa, kły, są jednak dla nas pewnym zagrożeniem. Spotkanie z dzikiem może zakończyć się poważnym uszczerbkiem na zdrowiu, więc lepiej nie wchodzić mu w drogę. Gdyby jednak doszło do takiej sytuacji, nie należy wykonywać gwałtownych ruchów, ale spokojnie się oddalić lub pozostać przez chwilę w bezruchu. Ucieczka może sprowokować zwierzę do ataku, które potrafi biec z prędkością nawet do 35 km/h.
To nie pierwszy taki przypadek, kiedy dzikie zwierzęta zbliżają się do skupisk ludzi. Dość wspomnieć dziki na Naramowicach, lisy na osiedlu Kopernika, a niedawno jelenia, który odwiedził w biały dzień centrum miasta, a dokładniej parking Starego Browaru. Jan Brzechwa pisał: „Dzik jest dziki, dzik jest zły”. Dzikie są bo takie jest prawo natury, lecz czy są złe. Ale czy można dzisiaj mówić w opisanej sytuacji o „wrogim nastawieniu” tych zwierząt? Wszak szukają pożywienia, aby przetrwać w ciężkich czasach, w których środowisko ulega ciągłemu zanieczyszczeniu.
Anna Obłój
Maciej Dzięcioł (także fot.)
Dodaj komentarz