Do końca 2011 roku pozostały tylko godziny, czas najwyższy, aby podsumować to, co działo się podczas minionych 12 miesięcy. Siatkarze dali nam wiele powodów do radości, jednak nie obyło się także bez smutku i chwil niepewności.
Bełchatów z Pucharem Polski. Kadra ma trenera
Początek roku 2011 to także środek sezonu 2010/2011. Już w styczniu rozegrano mecze finałowe Pucharu Polski. Wywalczyli go siatkarze z Bełchatowa.
PlusLiga grała mecze w szalonym tempie, zaś reprezentacja Polski wciąż nie miała trenera. Zwolnienie Daniela Castellaniego nastąpiło w październiku 2010, a nowy szkoleniowiec został wybrany dopiero w lutym 2011. Został nim Andrea Anastasi, choć głośno było o tym, że to szkoleniowiec Skry, Jacek Nawrocki, obejmie stery w reprezentacji.
Dobre występy polskich drużyn w europejskich pucharach
Nie można zapomnieć o trzeciej linii frontu – oprócz PlusLigi, Pucharze Polski, polskie zespoły grały także w europejskich pucharach. Najgłośniejszym echem odbił się świetny występ Jastrzębskiego Węgla, który dość niespodziewanie dotarł aż do Final Four w Bolano. Niestety, był najsłabszą drużyną. Kolejny raz natomiast nasz towar eksportowy Skra Bełchatów nie kwalifikuje się do finałowej czwórki, przegrywając rywalizację z Zenitem Kazań. Na pochwały zasłużyli zawodnicy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, którzy w Pucharze CEV dotrwali aż do finału, w którym to polegli z samym Sisleyem Treviso.
Na rodzimym podwórku wciąż wieje nudą?
Wielki sukces siatkarzy Jastrzębia w LM nie miał jednak odzwierciedlenia w lidze. Jastrzębianie nie zdołali grać na tyle skutecznie, by walczyć o miejsca 1-6 i po zimnym prysznicu została im gra o to, by bezpiecznie utrzymać się w lidze. Ostatecznie zakończyli oni sezon na 7 miejscu. Kto zdobył mistrzostwo Polski? Skra Bełchatów. Mimo że ZAKSA Kędzierzyn-Koźle stawiała rywalom ciężkie warunki, bełchatowianie po raz siódmy z rzędu stanęli na najwyższym stopniu podium. Resovia Rzeszów, która głośno mówiła o tym, że chce Skrę zdetronizować, musiała zadowolić się trzecią lokatą, po tym jak przegrała w półfinale z kędzierzynianami. Tuż za podium uplasowali się zawodnicy Częstochowy, zaś na 5 miejscu wylądowali warszawiacy, których śmiało można było uznać za rewelację PlusLigi. Miejsce szóste zajęli bydgoszczanie. Na ósmym wylądowali zawodnicy z Olsztyna, zaś w meczach o ostatnią bezpieczną pozycję Fart Kielce pokonał Pamapola Siatkarza Wieluń. Tym samym wielunianie spadli do niższej klasy rozgrywkowej, Kielce zwycięsko wyszły z potyczki z drugim zespołem pierwszej ligi, dzięki czemu zapewniają sobie udział w PlusLidze w kolejnym sezonie. Beniaminkiem został Lotos Trefl Gdańsk.
Już wiemy jak smakuje medal Ligi Światowej
I wreszcie przyszedł maj… Tym samym rozpoczęły się przygotowania do sezonu reprezentacyjnego. Andrea Anastasi miał twardy orzech do zgryzienia, gdyż rok ten był niezwykle ważny w kontekście IO 2012. A problemy rozpoczęły się już na początku – Zagumny, Winiarski, Wlazły i Pliński powiedzieli reprezentacji „nie”, przynajmniej na Ligę Światową i Mistrzostwa Europy. Jednak z nazwiskami czy bez, z reprezentacją Polski zawsze się trzeba liczyć. To Polacy udowodnili już w Lidze Światowej. Oczywiście, można mówić, że biało-czerwoni mieli dużo szczęścia i ułatwień w postaci organizacji turnieju finałowego, jednak brąz na pewno wywarł wrażenie na niejednym.
W Europie jesteśmy cały czas w czołówce
W kalendarzu kibica siatkówki po maju od razu nastaje wrzesień. Długo oczekiwane mistrzostwa Europy w Serbii i Włoszech czas zacząć. Polacy jechali tam jako złoci medaliści. Jechali, aby obronić złoto, ale jechali także z obawami. Przed europejskim czempionatem został rozegrany Memoriał Huberta Wagnera. Po raz pierwszy polscy siatkarze nie stanęli na podium. Najlepsi okazali się Włosi. Zawodnicy, przede wszystkim Piotr Gruszka, zapewniali, że na Euro będzie lepiej, że nie zawiodą. Jednym ten nieszczęsny memoriał zbił z tropu i zaczął się brak wiary w nasze siły, inni wciąż byli optymistami i bez przerwy wierzyli. Na szczęście rację mieli ci, którzy nie zwątpili.
Czempionat jaki jest, każdy wie. Nie jest idealny. My także nie byliśmy idealni. W mecze ze Słowacją, nie namęczyliśmy się, delikatnie mówiąc. Dlatego droga do strefy medalowej zamieniła się z wyboistej w asfaltową. Rok wcześniej w mistrzostwach świata nie kombinowaliśmy i szybko z imprezą się pożegnaliśmy. W półfinale spotkaliśmy się z Włochami, z którymi ponownie ponieśliśmy porażkę. Nie było mocnych na podopiecznych Berruto. Drugi półfinał przyniósł nieoczekiwanie porażkę Rosjan z Serbami. To nie wprawiło nas w dobre nastroje. Po to właśnie były te „kombinacje”, żeby Sborną ominąć szerokim łukiem.
Rosja to ciężki przeciwnik, zwycięzca Ligi Światowej z lipca. Serca znowu zadrżały, a przed telewizorami wyczekiwaliśmy początku meczu i nastawialiśmy się na ciężką bitwę. Przecież takie emocje panują w polskich domach, gdy siatkarze grają z Rosją! Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Rosjanie, kompletnie rozbici po porażce z Serbią, nie zagrali na 100% swoich możliwości. Sborna jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, jest słaba psychicznie. Obecnie, nie bójmy się użyć tego określenia, jest najsilniejszą drużyną na świecie, ale… na papierze. Boisko zawsze wszystko weryfikuje.
W pamiętnym meczu o brąz jak w transie grał Kuba Jarosz. Wcześniejszych meczów w turnieju nie grał na swoim najwyższym poziomie, ale na szczęście „odpalił” w najważniejszym spotkaniu. Nie zawiódł Bartek Kurek, który nawet poinstruował rozgrywającego Żygadłę, aby trudne piłki posyłał właśnie do niego. Przy stanie 23:18 w czwartym secie, kiedy komentator Polsatu Sport wykrzyczał: „My tego nie przegramy!”, czy ktokolwiek z nas – redaktorów i kibiców tych codziennych i niedzielnych – nie wierzył w te słowa? I stało się! Ostatnia piłka pofrunęła do Kurka na prawy atak, a on umiejscowił ją w boisku Rosjan. Euforia, szczęście, radość, mamy brąz!
Puchar Świata? Co to dla nas!
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po dwóch medalach, dlaczego nie zdobyć trzeciego? W grudniu do reprezentacji wrócili Paweł Zagumny, Michał Winiarski i Zbyszek Bartman. Grudzień to miesiąc zarezerwowany dla Pucharu Świata. 12 drużyn z całego świata zjechało się do Japonii, aby walczyć o przepustkę do Igrzysk Olimpijskich. Przed turniejem mieliśmy duży zapas wiary i optymizmu, ale także ogromny lęk o formę naszych chłopaków. Czy dadzą radę rozegrać 11 meczów w 15 dni? Biletów do Londynu Puchar Świata rozdaje trzy. Bilet numer 2 zdobyli biało-czerwoni. Na „dzień dobry” wygraliśmy z Kubą, Serbią i Argentyną. Na drugie śniadanie nie strawiliśmy Iranu, ale na obiad połknęliśmy Japonię, Chiny, Stany Zjednoczone i Egipt. Ot, tak sobie wygraliśmy także z Włochami. Wszystkie znaki na ziemi i niebie przez pierwsze dwa sety w meczu z Brazylią pokazywały, że wygramy także z nimi. Nie udało się utrzeć nosa Canarinhos, ale cenny punkt został zapisany na konto polskiego zespołu. To był podwieczorek. Niewiele brakowało, aby zająć pierwsze miejsce w tak trudnym i męczącym turnieju. Co się stało z siatkarzami, którzy wygrywali w piątym secie finału z Rosją 13:9? Już nawet trener Sbornej, Władimir Alekno, widząc wynik, usiadł na ławce i czekał na porażkę swoich podopiecznych. Wstał, gdy jego drużyna doprowadziła do remisu 14:14, i już nie usiadł, bo skakał z radości po zwycięstwie nad Polakami. Na kolację zaserwowano nam srebrny medal.
Powrót do codzienności
Po Pucharze Świata, czas przyszedł na powrót do szarej rzeczywistości. Przerwana w połowie PlusLiga niektórym przyniosła korzyści, innym straty. Jedni przepracowali ją porządnie, inni w lekko uszczuplonym składzie nie mogli trenować na 100%. Każdy z klubów dokonał wzmocnień i wszyscy stawiają sobie za cel zajść jak najdalej, pokazać się z jak najlepszej strony i zdobyć wszystko, co się da. Czy skończy się tak, jak zawsze? Czy po raz kolejny Skra Bełchatów pokaże, że ma serce z kamienia i nie podzieli się żadnym z tytułów?
Oczywiście, nie zawsze będzie tak kolorowo. Te sukcesy nie gwarantują nam tego, że teraz co rok będziemy najlepsi. Każdemu może powinąć się noga. Zresztą dokładnie tak samo było po ME i złocie w 2009. Przyszły MŚ we Włoszech i zimny prysznic na polskie głowy. Jednak czasem nie warto wieszać psów i marudzić. Po prostu, trzymajmy kciuki, a oceniać będziemy po turnieju czy roku. Nie róbmy tego przed, gdyż możemy się mylić, a mylić się nie lubimy. Teraz jednak bardzo dziękujemy, gasimy światło, czekamy na dalsze sukcesy. Czekamy na 2012 rok. Czekamy na sierpień. Czekamy na Igrzyska Olimpijskie Londyn 2012. Czekamy na rozstrzygnięcia PlusLigi i, miejmy nadzieję, udany rok europejskich finałów.
Życzmy sobie, aby to, że PlusLiga jest trzecią siłą Europy udowodnić w rozgrywkach LM, CEV czy Challenge.
Dorota Kubieniec
Nela Sanecka
Więcej o siatkówce i innych dyscyplinach sportu na portalu www.s24.pl, skąd pochodzi ten tekst.
Fot. www.pzps.pl
Dodaj komentarz