Nieodłącznym elementem studiowania w Poznaniu są podróże nocną komunikacją miejską. Dwadzieścia jeden linii autobusowych oraz jedna tramwajowa oplatają całe miasto, zapewniając w miarę szybki i niedrogi powrót do domu.
Kogo jeszcze, oprócz wracających z imprez studentów, spotkać można w nocnych autobusach? Na to pytanie mógłbym właściwie odpowiedzieć jednym słowem: każdego. Ludzie młodzi oraz starsi, bezdomni, jak również mieszkańcy strzeżonych osiedli, nocne marki i zmierzający do pracy.
Stare, wysłużone Ikarusy, obsługujące nocne linie, z pewnością mają w sobie „to coś”. Czy jest to zionąca z wnętrza aura głębokiego socjalizmu, czy też może duch dziarskich studentów – podróżników? Nieważne. Najistotniejsze jest to, że nastrój podniecenia udziela się niemal wszystkim kierowcom, którzy pozwalają sobie na bardziej brawurową jazdę. To – rzecz jasna – spotyka się z aplauzem pasażerów.
Życie nie znosi bezczynności, dlatego nudna jazda nocnym autobusem zdarza się niezmiernie rzadko. Zazwyczaj możemy podziwiać realizacje różnych, bardziej lub mniej szalonych, pomysłów współpasażerów. Kto dłużej będzie stać na rękach, czy głośniej zaśpiewa, to dwa z wielu pomysłów. Doświadczeni pasażerowie, którzy nie mają już sił na takie zawody, inaczej umilają sobie drogę. Jedną z ciekawszych „konkurencji” jest wyszukiwanie tych, którzy pierwszy raz. Starzy wyjadacze uwagę zwracają na sposób, w jaki starają się oni opuścić autobus. Niedoświadczeni podróżnicy przyzwyczajeni do niskopodłogowych, nowoczesnych autobusów na liniach dziennych, często nie wiedzą, w jaki sposób otworzyć wyjście. Niewiedza ta niekiedy kończy się dla nich przejażdżką na kolejny przystanek. By zapobiec takim sytuacjom, starsi koledzy szarmancko (zwłaszcza wobec płci pięknej) starają się wytłumaczyć zasadę działania tychże drzwi.
Co ciekawe, nie poznałem jeszcze nikogo, kto osobiście doświadczyłby kontroli biletów w nocnym autobusie. Słyszałem, oczywiście, historię o studencie, który miał przyjemność spotkać kanara, jednakże rzetelność dziennikarska każe mi podkreślić, że informacja ta należy do tzw. urban legends. Trzeba również zaznaczyć, iż ta zabłąkana osoba kasująca bilety mogła być wytworem zmęczonego, odurzonego alkoholem, umysłu, który miał już problemy z rozróżnieniem jawy od snu. Oczywiście, nie namawiam w tym miejscu nikogo do jazdy na gapę. Wręcz przeciwnie, proszę każdego nocnego pasażera o uczciwe potraktowanie naszego miejskiego przewoźnika. Wyobraźmy sobie, co byśmy bez niego zrobili.
Dodaj komentarz