Od ponad sześciu lat należę do Kabareciarni Zenona Laskowika. Występy z legendą polskiego kabaretu to naprawdę duże wyróżnienie, dobra zabawa. Ale nie tylko, także szansa na spełnienie marzeń. O współpracy z Mistrzem słów kilka…
– Idź, spróbuj. W końcu chcesz być aktorką. O castingu powiedziała mi mama. No i poszłam. Przed wejściem do „W-Z” co najmniej sto osób. Większość z przygotowanymi tekstami, niektórzy poprzebierani. Byłam troszkę zestresowana, mimo iż występowałam już przed publicznością.
Gdy stanęłam przed samym Zenonem Laskowikiem i Władysławem Sikorą, nabrałam pewności siebie, opowiedziałam o sobie. Ponieważ nie przygotowałam żadnego tekstu, usłyszałam: – Wyobraź sobie, że jesteś bocianem, który zauważa żabkę i chce ją zjeść. Już na początku wygłupiłam się, bo zamiast chodzić jak bocian, chodziłam jak czapla. Ale to akurat wyszło mi na dobre. Potem zaśpiewałam fragment kolędy w… wersji kabaretowej.
Po czterech dniach otrzymałam telefon. Zapraszają mnie na spotkanie do sali O.B.O.R.A przy ulicy Fredry. Radość i zaskoczenie są nie do opisania. Matko Boska, dostałam się!!!
Jaki jest Mistrz? Wymagający, szczegółowy, nieprzewidywalny, ma sto pomysłów na minutę. Tworząc skecz czy piosenkę, zawsze najpierw myśli o publiczności. Bo ona jest najważniejsza. Doskonale wie, czy dany numer „wyjdzie”, czy nie, co i jak należy zaakcentować, jakie słowo musi wybrzmieć, aby widz zrozumiał przesłanie. Gdy powierza komuś rolę, najpierw pokazuje, jak on by to zrobił, potem ustawia aktora. Zawsze powtarza, że trzeba wklepać materiał na dysk twardy, zaadoptować go na scenie, schować warsztat i dopiero wtedy możemy bawić się tekstem, dopieszczać go, kreować.
Duży program przygotowuje się na ogół dwa miesiące. Choć tworzymy go wspólnymi siłami, mamy kilku autorów tekstów, o tym, co znajdzie się w programie – decyduje Z. Laskowik. Dzięki niemu żadne z przedstawień nie jest takie same. Bo on ciągle wprowadza zmiany. Mamy do dyspozycji także mniejszą scenę, klubową, gdzie raz w miesiącu staramy się zaprezentować coś zupełnie nowego, co powstaje w ciągu kilku dni.
Jak oceniam współpracę z Zenonem Laskowikiem? Bardzo dobrze, choć bywają i trudne momenty. Bo często jest tak, że nasze poglądy się różnią, dzielą nas czasy, w których się wychowaliśmy. Kiedy on był u szczytu popularności, ja dopiero przyszłam na świat. Kabareciarnię tworzy dziesięcioosobowa grupa, każdy jest inny i odbiera rzeczywistość na swój sposób. Łączy nas jednak jeden cel – pragniemy wywołać w widzu śmiech, aby mógł on odreagować wszelkiego rodzaju smutki czy dokuczliwości życia codziennego. A przy tej okazji chcemy wzbudzić także refleksję.
Dodaj komentarz