Podczas mityngu lekkoatletycznego w Dusseldorfie zmarł 75-letni sędzia. Według wiceprezesa PZLA i międzynarodowego arbitra IAAF Janusza Rozuma, można było uniknąć tego wypadku. Niemiecki sędzia zbyt wcześnie wybiegł na murawę, aby zmierzyć odległość i oszczep zranił go w tętnicę szyjną. Mimo szybkiej reakcji lekarzy oraz hospitalizacji, mężczyzna zmarł.
Jak się okazuje, takie wypadki nie należą do rzadkości. W mityngu w Tallinie, w 2010 roku młotem w głowę trafiony został 77-letni arbiter. Początkowo uznawano, że obrażenia nie są groźne, ale po przewiezieniu do szpitala stan sędziego gwałtownie się pogorszył, a po miesiącu nastąpił zgon. Na zawodach Złotej Ligi w Rzymie w 2007 oszczep zranił francuskiego skoczka w dal, który przygotowywał się właśnie do swojej kolejnej próby. Zawodnik, mimo iż doznał poważnych obrażeń organów wewnętrznych, szczęśliwie przeszedł rekonwalescencję.
Także w Polsce zdarzały się takie wypadki. Jeden z nich we Wrocławiu, gdzie rozgrzewający się sprinter wpadł na osobę odpowiedzialną za pomiar siły wiatru. Nastąpiło zderzenie głowami, z powodu którego sędzia stracił przytomność i trafił na oddział intensywnej terapii.
Według Janusza Rozuma, wypadek w Duesseldorfie był spowodowany zbyt wczesnym wejściem sędziego na murawę, a nie nieodpowiednim zabezpieczeniem imprezy. „Dzisiejsza technika wykonania oszczepów jest zupełnie inna niż jeszcze 30 lat temu. Dlatego nie trzeba już biec za nim. Można spokojnie poczekać, aż wyląduje i wówczas podejść” – zaznaczył. Arbiter wielokrotnie starał się o to, by wprowadzono wśród sędziów limit wieku, który mógłby wyeliminować potencjalne zagrożenia wynikające chociażby z mniejszej sprawności starszych ludzi.
Dodaj komentarz