Powyborczy krajobraz. Rząd w rozsypce, prawica w euforii

Rząd Donalda Tuska otrzyma najprawdopodobniej wotum zaufania, ale nie ma przed sobą dobrych perspektyw.

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiada programową ofensywę, jednak na razie czekamy na głosowanie w Sejmie. Rozłamu nie należy oczekiwać, Rząd Donalda Tuska otrzyma najprawdopodobniej wotum zaufania, ale nie ma przed sobą dobrych perspektyw. Prezydentura Karola Nawrockiego zapowiada się jako czas konfrontacji, to może być kohabitacja pełna wstrząsów.

Zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich jest niespodzianką, biorąc pod uwagę, że ten historyk, do niedawna kierujący Instytutem Pamięci Narodowej, przed startem kampanii dla większości Polaków prawdopodobnie był postacią anonimową. Jednak wybory były swego rodzaju referendum, w którym społeczeństwo musiało opowiedzieć się za lub przeciwko koalicji rządzącej.

Czym Nawrocki ujął radykalną prawicę? Jego triumf pokazuje, że również w Polsce jesteśmy świadkami renesansu prawicy, także tej radykalnej. To już nie tylko Konfederacja, ale także formacja Grzegorza Brauna, agresywnego ksenofoba, antysemity, który opacznie rozumie wiarę, gdyż notorycznie epatuje swoim rzekomym katolicyzmem.

Elektorat prawicowy, ale jednocześnie antysystemowy, nie kojarzony z PiS, poparł Nawrockiego. To był game changer. Być może fakt, że jako prezes IPN dbał o kult Żołnierzy Wyklętych, zajmował się polityką historyczną, przekonał tę część prawicy, która zwraca uwagę na takie kwestie szczególnie mocno. Nawrocki podpisał też pamiętną deklarację toruńską. Blefował? Były tam liberalne postulaty gospodarcze, tymczasem PiS, którego nie jest członkiem, ale de facto był kandydatem tej partii (oficjalnie obywatelskim, lecz na konwencji mówił o sobie „decyzja prezesa Kaczyńskiego”), kojarzy się z nacjonalizmem i prawicowością w kwestiach światopoglądowych. Natomiast, jeśli chodzi o gospodarkę, jest to w dużej mierze socjalna agenda, wręcz lewicowa. Nawrocki tymczasem zaprezentował się jako konserwatywny liberał.

Czerwona kartka? Komentatorzy często powtarzają, że rząd dostał czerwoną kartkę od Polaków. Istotnie, od wielu miesięcy gabinet Donalda Tuska jawił się jako zbieranina różnych, nie mających wielu zbieżnych poglądów formacji. Profesor Antoni Dudek, radykalny krytyk Nawrockiego, nazywa obóz władzy koalicją kordonową, sugerując, że jedynym spoiwem jest dla niej niechęć do PiS. To za mało, w mediach społecznościowych czytamy, że rząd Tuska nie miał siły sprawczej. A jeśli prezentował ciekawe projekty, to nie potrafił się przebić z nimi do świadomości wyborców. Ten gabinet poniósł porażkę komunikacyjną, gdyż lider KO upiera się, że nie potrzebuje rzecznika prasowego. Narracja w social mediach także nie jest prowadzona na wysokim poziomie.

Co słychać na lewicy? Koalicjanci wypadli słabo lub średnio. Wydaje się, że projekt pt. Trzecia Droga zbliża się do końca. Minęła moda na Szymona Hołownię, który chciał być kandydatem centrowym, ale okazał się kompletnie nieatrakcyjnym… Jego sprawność retoryczna jest godna uznania; niestety, Hołownia w realnej polityce nie dowozi, brakuje mu konkretów. PSL, choć ma ministra obrony narodowej, nie wnosi nic konstruktywnego do rządu. Gdyby nie fakt, że dzięki ludowcom Tusk ma większość w Sejmie, najchętniej by się ich pozbył, gdyż są skrajnymi konserwatystami. Nowa Lewica wiele nie ugrała, bo Magdalena Biejat większą uwagę zwraca na kwestie ideologiczne niż gospodarcze.

Za to Adrian Zandberg, lider Razem, zyskał uznanie w oczach wielu wyborców, bo akcentował takie kwestie jak mieszkalnictwo, walka z deweloperami, potrzeba opodatkowania Big Techów czy niedofinansowanie NFZ, stąd optował za wetem ws. obniżki składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Zandberg pokazał się jako trybun ludowy, który rozumie problemy zwykłych ludzi.

Zły wybór KO? Być może w zbyt dużym stopniu Rafał Trzaskowski kojarzy się z lewicową agendą jako zwolennik marszów równości czy pomysłodawcą ściągania krzyży w stołecznym urzędzie. Być może będący konserwatystą w stylu brytyjskim Radosław Sikorski uzyskałby lepszy wynik. Jednak można zakładać, że byłby on bardziej podmiotowy, a Trzaskowski prawdopodobnie nie postawiłby się Tuskowi. Tak czy inaczej, nie powtórzyła się mobilizacja elektoratu liberalno-lewicowego z wyborów parlamentarnych, bo wiele osób rozczarowało się rządami tej ekipy. Dla Trzaskowskiego porażka z rywalem nazywanym „sutenerem”, „uczestnikiem kibolskich ustawek” jest kompromitacją.

Pytanie, jakim prezydentem będzie Karol Nawrockim, nurtuje komentatorów. Na pewno zdecydowaniem prawicowym, ale czy częściej będzie postępował wbrew swojemu środowisku politycznemu niż Andrzej Duda? To ciekawe, że prezydent-elekt nie zgodził się, by w jego gabinecie był Marek Kuchiński, niegdyś marszałek Sejmu z nadania PiS, uwikłany w aferę podkarpacką. W każdym razie, Nawrocki raczej bardziej będzie podsycał polaryzację, niż stawiał na dialog. Jego celem, według mnie, będą przedwczesne wybory parlamentarne w nadziei, że powstaną rząd prawicowy i koalicja PiS z Konfederacją.

Fot. Autorstwa Kancelaria Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=47077419

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*