Właśnie kończy swój debiutancki rok na scenie poznański zespół Hello Mark. Tworzy go sześciu młodych muzyków, którzy w większości znają się ze szkolnej ławki. Od samego początku grupa, która łączy muzykę z pogranicza eksperymentalnej z popem, zapowiadała się bardzo dobrze. Można było wtedy usłyszeć różne pozytywne opinie. Dotyczyły one zarówno gry muzyków, jak i wokalisty.
Publiczność doceniała to, że Hello Mark wychodzi z propozycją piosenek śpiewanych po angielsku, które potrafią otulić słuchacza delikatną kołderką spokoju, zmysłowości, a nawet zadumy. Słuchając kolejnych utworów, można zagubić rzeczywistość między metaforą pościeli a jej realnym bytem. Już na początku 2012 roku, zespół zawojował poznańskie kluby muzyczne. Miał także okazję wystąpić na scenie radiowej Czwórki. W maju, mogliśmy zobaczyć i usłyszeć jego pierwsze studyjne nagrania na YT. Liczba odtworzeń na kanale muzycznym napawała ogromnym optymizmem, a komentarze pod utworami były wyłącznie pozytywne. To zachęciło do wzmożonej pracy nad pierwszą płytą, która niebawem ma się ukazać.
Niedawny koncert zespołu Hello Mark w poznańskim klubie Meskalina przyciągnął wielu słuchaczy, którzy stali, siedzieli, kucali, a nawet oglądali koncert przez okna. Każdy z nich wiedział, czego może spodziewać się po zespole. Nadal pozostaje on w tym samym klimacie, który podobał się publiczności. W czym widzę problem? Otóż w tym, że cała płyta brzmi jak jeden utwór. Ten sam rytm, podobne dźwięki… Troszkę kojarzy się z amerykańskim boysbandem.
Dla mnie, koncert ten nie był udany. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego. Mimo wszystko, uważam, że płyta Hello Mark sprzeda się, jak każdy komercyjny chleb powszedni. Ale nutka smutku i zawodu pozostaje…
Fot. Sic!
Dodaj komentarz