Wiem, bo jestem na miejscu…

Prof. UAM dr hab. Radosław Fiedler przebywa na rocznym stypendium naukowym na Columbia University w Nowym Jorku w ramach programu Bekkera Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej (NAWA). Na jego blogu interesujące zapisy o dramatycznej codzienności Wielkiego Jabłka.

Przyjechaliśmy do Nowego Jorku w połowie sierpnia. Dzieci od września uczęszczają do szkoły podstawowej i liceum. Zaaklimatyzowaliśmy się bardzo szybko. Oczarowała nas wszystkich niespożyta energia tego miejsca. Od lutego z rosnącym niepokojem przyjmowaliśmy napływające informacje. Na naszych oczach Nowy Jork zmieniał się nie do poznania. Z dawnego miasta pozostali jednie biegacze, jakby na przekór pandemii, radośnie i szybko przemierzający ulice i parki.

Nowy Jork w swej historii przechodził różne kataklizmy: wielkie pożary, epidemie cholery, grypę hiszpankę, śnieżyce, ataki terrorystyczne z 11 września, tornada, powodzie i obecnie największy kryzys związany z niemal całkowitym zamknięciem miasta z powodu pandemii COVID-19. Po każdym z poprzednich kryzysów i katastrof miasto nie tylko się podniosiło, ale stawało się jeszcze wspanialsze. Czy tym razem wyjdzie obronną ręką z obecnej pandemii?

Bohaterem walki z niewidzialnym wrogiem został Adrew Cuomo – gubernator Nowego Jorku. Burmistrz de Blassio dość niepopularny i bez charyzmy, nawet w kryzysie nie potrafił wyrosnąć do roli troskliwego ojca miasta. Zresztą nie tylko on – także prezydent Trump zawodzi po wielokroć. W swym egotyzmie, bez żenady wymusza podziękowania i to za dość iluzoryczną pomoc. W przeciwieństwie do chaotycznego, atakującego zaciekle dziennikarzy lokatora Białego Domu, niestrudzony Cuomo, na codziennych odprawach dla mediów, rzeczowo informuje o trudnej sytuacji. Emanuje spokojem, rozwagą oraz siłą. Mieszkańcy ufają jego decyzjom i podziwiają jego charyzmę.

Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że zabraknie respiratorów. Gubernator potrafił je zorganizować z innych stanów, od władz federalnych, a także pościągał z hrabstw, które nie zostały tak mocno dotknięte COVID-19. Przysłany przez Trumpa okręt-szpital Comfort miał tylko zajmować się chorymi, ale nie na koronawirusa. Po interwencji Cuomo, zaczął wreszcie przyjmować zakażonych na COVID-19.

W ostatnich dniach przyspiesza liczba zgonów. Ciała składowane są w chłodniach, 25% pacjentów podłączonych do respiratorów niestety nie przeżywa. W Central Parku postawiony został polowy szpital. Sceneria surrealistyczna, obok biegacze i spacerujący, a nieopodal toczy się dramatyczna walka o życie.

Codziennie o 19.00 Nowojorczycy wychodzą na balkony i przez dobre kilka minut dziękują pielęgniarkom i lekarzom. Doświadczamy niezwykłej i sympatycznej kakofonii dźwięków i sami przyczyniamy się do jego natężenia na naszym osiedlu.

Całość na: https://natemat.pl/blogi/radoslawfiedler#

Fot. Radosław Fiedler

 

 

2 komentarze do Wiem, bo jestem na miejscu…

  1. To relacja Pana red. Piechockiego czy skrócony wpis prof. Fiedlera?
    Bardzo ciekawy tekst, czy podobne teksty będą się pojawiać regularnie? Relacja człowieka, który jest na miejscu, naprawdę wygląda interesująco.

Skomentuj Redakcja Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*