Ponad cztery dekady przy „Głosie”

Druga połowa XX wieku. Można by powiedzieć: dawne dzieje. Skrupulatnie, miesiąc po miesiącu, opisane w kronikach redakcji, przechowane w pamięci jej redaktorów, dziennikarzy, pracowników administracyjnych. W tych latach „Głos Wielkopolski” był dziennikiem, którego czytelnictwo w wielu poznańskich i wielkopolskich domach przechodziło z pokolenia na pokolenie. Szczycił się on historią zapoczątkowaną jeszcze w czasie walk o Poznań – 16 lutego 1945. O jego ówczesnym obliczu, jak i miejscu na rynku mediów, przesądziła  Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”.

„Głos Wielkopolski” starał się być wyważony, wręcz stonowany. Krytycy zarzucali mu niewystarczające angażowanie się w bieżące wydarzenia i spory polityczne, zachowawczość. Tym bardziej że nierzadko publicystyka ustępowała miejsca informacji. Wszak w niej nie można zawierać osądów. Kolejni redaktorzy naczelni utrzymywali, wzmacniali tę stylistykę, ale i z czasem nie stronili od zabierania opiniotwórczego głosu w najważniejszych sprawach politycznych, społecznych, gospodarczych.

18 lat  (od 7 stycznia 1972 do 12 lutego 1990) ta funkcja pozostawała w rękach  Wiesława Porzyckiego, związanego z „Głosem” od 1950 roku, urodzonego w Poznaniu 10 lutego 1927, absolwenta tutejszej Wyższej Szkoły Ekonomicznej i stołecznej Szkoły Głównej Planowania i Statystyki. Był, jak pamiętam,  skrupulatnym, rzeczowym, wymagającym, opanowanym – raz pogodnym, raz zafrasowanym – szefem. Bez wątpienia wyróżniała  Go wysoka kultura osobista. Jakość pracy, której istotą jest słowo drukowane, była dlań priorytetowa, nie podlegająca dyskusji. Adiustując teksty, nie przeoczył żadnej stylistycznej, faktograficznej chropowatości, żadnego znaku interpunkcyjnego. Chętnie stawiał na umiejętności młodych dziennikarzy, którym powierzał odpowiedzialne – zarówno dziennikarskie, jak i  redakcyjne –  zadania. A często, po ich wykonaniu, zapraszał do swojego gabinetu i szczegółowo omawiał to, co – mimo wszystko  – jeszcze nie domagało, co już było dobre, ale mogłoby być jeszcze lepsze.  Na co dzień w zarządzaniu redakcją unikał napięć, a jeśli takowe się zdarzały, preferował ich łagodzenie, niwelowanie. Niejeden dziennikarz doświadczył Jego wyrozumiałości, także troskliwości.

„Wiesław Porzycki – czytamy w książce Marcina Piechockiego „Głos Wielkopolski” wobec przeobrażeń społeczno-politycznych w latach 1945-1989″ – był aktywnym dziennikarzem i często siadał do maszyny, by zabrać głos w najważniejszych kwestiach społeczno-gospodarczych. Pod tym względem wyróżniał się spośród dotychczasowych redaktorów naczelnych. Jego teksty koncentrowały się wokół publicystyki politycznej, ekonomii oraz licznych podróży zagranicznych. W 1974 roku, nakładem Wydawnictwa Poznańskiego, ukazał się zbiór jego felietonów „Potyczki z codziennością”, który zawiera szereg spostrzeżeń dotyczących polskiej rzeczywistości. Choć miały one charakter jej apoteozy, to kilka tekstów obnażało absurdy Polski Ludowej”.

Po zakończeniu pracy w „Głosie”, Wiesław Porzycki pozostał wierny dziennikarstwu. Był między innymi zastępcą redaktora naczelnego popularnego tygodnika „Poznaniak”, którego koncepcji był współautorem.

Gdy bywałem gościem w Jego domu, nasze rozmowy przede wszystkim skierowane były na teraźniejszość, na przyszłość, także rynku mediów, kondycji i powinności dziennikarstwa. Każdorazowo dopytywał również, co porabiają dziennikarze z tamtych lat. Jego lat…

Wiesław Porzycki nie żyje. Zmarł w Poznaniu 30 sierpnia 2020. Pogrzeb dzisiaj na cmentarzu junikowskim. (pik)

Fot. Andrzej Piechocki

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*