Motyw wiekowy, jak kino

Na stronie Federacji Bibliotek Cyfrowych znajduje się wiele ciekawych artykułów dotyczących wszelkich dziedzin kultury. Jednak tematem, który przykuł moją uwagę, był wątek dziecka w horrorze.

Jako wielbicielka gatunku grozy i popkultury lat 80., jestem nim zaintrygowana. Trafiłam na stronę czasopisma „Studia Filmoznawcze”. Wśród licznych jego wydań, znajduje się tom 33 zatytułowany  „Film dziecięcy, dziecko w filmie.” Znajduje się w nim wybrany przeze mnie temat, czyli „Zmory, które straszą na jawie. Motyw dziecka w amerykańskim horrorze z lat 80.”

We wprowadzeniu doń, Ryszard Waksmund przypomina o istocie dziecięcego motywu. Dziecko, w swej naturze, pozbawione wszelkich póz, jest bardziej szczere od osoby dorosłej. To od zawsze przyciągało uwagę widza. Dziecko zwracało na siebie uwagę nie tylko jako urwis, ale też jako coś czystego i dobrego. Ten motyw w filmie jest zatem niemal tak wiekowy, jak  kino. W artykule „Zmory, które straszą na jawie”, jego autor, Rafał Syska skupia się na motywie dziecka w horrorze, szczególnie horrorze lat 80. Jak zaznacza na wstępie: „Lęk jest częścią doświadczenia dziecka.” Każdy z nas był dzieckiem, więc każdemu znane są takie strachy, jak potwór pod łóżkiem, monstra schowane w szafach i ożywające zabawki. Wyobraźnia dziecka ma wielką moc, jest pozbawiona „dorosłych” wyjaśnień. Z tych powodów, dziecko od zawsze było naturalnym bohaterem horrorów, mimo że nie są one przecież  gatunkiem do niego kierowanym. Kino grozy niezmiennie powraca do utartych wzorców: domu zbudowanego na zapomnianym cmentarzu, seryjnego mordercy na wakacyjnym obozie, czy żywiącego się dziećmi klauna. Ale i do motywu dzieci – zarówno jako ofiar, jak i złoczyńców.

Dziecięcy bohater amerykańskiego kina grozy został spopularyzowany zwłaszcza w latach 80. Popularność horroru wynikała z konserwatyzmu epoki, choć brzmi to paradoksalnie. Doskonałym tego przykładem była seria obrazów o Freddym Kruegerze, w której gloryfikowano rodzinną solidarność, a do kościoła i religii odwoływano się w walce ze złem. Tak właśnie powstały optymistyczne horrory z dziećmi w roli głównej. Rola dziecka w horrorze lat 80. była różna – czasami było ono świadkiem okrucieństwa, niekiedy stawało się medium, ale bywało też reinkarnacją zła. Trójka dzieci w filmie „Bloody Birthday (1981, reż. Edward Hunt) doprowadza do sadystycznych zbrodni, mordując nieprzyjazne im osoby. Tylko nieliczni domyślają się prawdy – większość nie dopuszcza możliwości popełnienia zbrodni przez niewinnie wyglądające istoty. Wątek dzieci o zbrodniczych skłonnościach nie był wówczas niczym innowacyjnym, zaistniał on już bowiem na dużym ekranie w „Wiosce przeklętych” z roku 1960, w którym jasnowłose, i pozbawione emocji, dzieci siały zagrożenie w rodzinnej miejscowości. Z kolei kinowym hitem roku 1988, była „Laleczka Chucky” Toma Hollanda. Andy – najmłodszy bohater filmu i właściciel przeklętej lalki – tęskniący za bliskością rodzica, buntuje się przeciw swojej zabawce. To świat dorosłych wykorzystuje go do realizacji swych celów i ponownie dziecko staje się ofiarą, pokutując w nastoletnim i dorosłym życiu za grzechy matki i sadyzm mordercy.

Według autora artykułu, najpiękniejsza opowieść o dzieciństwie doświadczonym przez zło, powstała jednak nie w filmie, lecz literaturze. Mowa, oczywiście o książce „To” Stephena Kinga. Jako jej miłośniczka, nie wyobrażam sobie lepszego przykładu przedstawienia motywu dziecka w horrorze. Siedmioro dzieci, prześladowanych przez starszych chłopców i okrutnych dorosłych, staje się świadkami manifestacji zła pod postacią klauna Pennywise’a. Zło u Kinga jest czyste i wieczne, korzystające z destrukcyjnej energii człowieka: rasizmu, nietolerancji i chciwości. Nie jest przypadkiem, że jedynie dzieci stają się jego ofiarami i tylko one mogą je pokonać. Zło u Kinga wyrasta z postawy dorosłych.

Punktem wyjścia fabuły serii „Koszmaru z ulicy Wiązów”, był szczególny status monstrum wychowanego w biedzie i upokorzeniu. Dorastając, Freddy Krueger, popadł w szaleństwo, mszcząc się na dzieciach – bardziej szczęśliwych od niego. Ofiarami w serii o ulicy Wiązów były dzieci skazane na, samotną i pozbawioną wsparcia ze strony rodziców, walkę.  Podobnie, jak w „To”.

Rafał Syska kończy swój esej, zastanawiając się nad tym, czy horrory, których popularność znacznie wzrosła w latach 80., promowały negatywne wzorce ukazując przemoc wobec dzieci. Podsumowuje jednak, że w finałowych scenach konfrontacji z Freddym czy klaunem Pennywise, najważniejsza – w gruncie rzeczy – była przyjaźń, odwaga i poświęcenie „małych dorosłych” oraz zawierzenie własnej wyobraźni. Po to by, jak pisze: „opuszczając senne koszmary, nie zawładnęły one na zawsze jawą dorosłości”.

Fot. zrzut ekranu https://filmy.fandom.com/wiki/Laleczka_Chucky

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*