Marzenia się spełniają

Miniony rok był wyjątkowy dla włocławskiej koszykówki. Po 15 latach mistrzostwo Polski wróciło we właściwe ręce. Nie obyło się to jednak bez problemów…

W ciągu  niesamowitych 25 lat swojej historii Nobiles/Anwil Włocławek zdobył 11 medali Mistrzostw Polski: 2 złote, 8 srebrnych i 2 brązowe, a także 3 Puchary Polski i 2 Superpuchary Polski. W wielu sezonach klub reprezentował kraj w europejskich rozgrywkach. W jego szeregach znajdowały się największe gwiazdy polskiej i światowej koszykówki. Bo kto nie zna chociażby Andrzeja Pluty, który wiele lat był kapitanem reprezentacji Polski i włocławskich Rottweilerów, czy wybitnego Igora Griszczuka, przez lata MVP polskiej ligi. Ich koszulki dumnie wiszą pod dachem Hali Mistrzów, a numery, z jakimi grali w zespole Anwilu Włocławek, zostały zastrzeżone. To pokazuje, jak wielkim szacunkiem do dzisiaj cieszą się ci dwaj, wybitni dla historii klubu, koszykarze.

Włocławski Klub Koszykówki zaczął grać w najwyższej klasie rozgrywkowej w 1992 roku. Jako, iż tych czasów nie mogę pamiętać, przejdę do jednej z ważniejszych dat w historii klubu. Od sezonu 2001, zamiast w starej hali OSIR, Anwil Włocławek rozgrywał swoje mecze w Hali Mistrzów – nowoczesnym kompleksie sportowym, mogącym pomieścić prawie 4 tysiące ludzi. Robi on do tej pory na mnie duże wrażenie, a wypełniony po brzegi kibicami ubranymi w białe barwy sprawia, że mam w czasie meczu ciarki na całym ciele. Wielu fanów twierdzi, że poprzednia hala miała niepowtarzalny klimat i z łezką w oku wspomina kibicowanie nawet na balkonach czy schodach obiektu. Prawdą jest jednak to, że zmieniła się infrastruktura, ale nie zmienili się kibice. Mam wśród znajomych ludzi, którzy przez te 25 lat byli na każdym domowym meczu i nie stracili kibicowskiego zapału. Przełomowym momentem w historii Anwilu Włocławek było pierwsze mistrzostwo Polski w 2003 roku. Dobrze pamiętam euforię po końcowym gwizdku finałowego spotkania i z tego powodu przedłużone o tydzień obchody Dnia Włocławka. Wtedy nie rozumiałam płaczących ze szczęścia ludzi, w zeszłym sezonie sama przeżywałam prawdziwy rollercoaster emocji…

Ale wkoło (nie zawsze) jest wesoło

Jednak nie zawsze jest tak kolorowo. Sezon 2014 był tym zdecydowanie najmniej udany – sportowo i organizacyjnie. Klubowi groziło bankructwo, sponsorzy odsunęli się od Anwilu Włocławek, który przegrywał mecz za meczem. Groziło mu nawet widmo spadku z ekstraklasy, co nigdy w historii się nie zdarzyło. W tym momencie swoje przywiązanie do klubu ukazali… kibice. Odbyła się manifestacja przed Urzędem Miasta, a także zbiórka pieniędzy. Nikt nie chciał pozwolić, by ukochany klub zniknął z koszykarskiej mapy Polski. I wiecie co – udało się! Po gorszym sezonie Anwil Włocławek, z pomocą wiernych kibiców, prezydenta i  nowych sponsorów, stanął na równe nogi i znów mógł cieszyć oczy zagorzałych fanów… Oby tylko nigdy więcej we Włocławku nie powtórzyła się ta historia sprzed 5 lat…

Kibice ważni są… i basta

Kibice to nieodzowna część sportowego widowiska. Bez ich udziału mecz byłby rozgrywany w dziwnej atmosferze, pozbawionej radości, emocji i pasji. Kibice za swoim zespołem często pójdą nawet „w ogień”, nie zważając na liczbę pokonanych kilometrów, by móc dotrzeć na dane spotkanie i wspierać dopingiem swoich ulubieńców. Nie inaczej jest u kibiców Anwilu Włocławek, tym bardziej że gen kibicowski przeważnie przechodzi tutaj z pokolenia na pokolenie. W naszej Hali Mistrzów na większości meczów  występuje komplet żywiołowo reagujących widzów, ubranych w biało-zielono-niebieskie barwy, świetnie znających się i na zasadach koszykówki, i  na swojej ukochanej drużynie. Jesteśmy też jedynymi kibicami w Polsce, którzy obecni są na każdym wyjazdowym meczu swojego zespołu, za co często w wywiadach dziękują sami koszykarze Anwilu, doceniając zaangażowanie i miłość fanów do klubu. Trzeba zwrócić uwagę na dużą aktywność kibiców z Włocławka w mediach społecznościowych. Profile Anwilu na Facebooku czy Twitterze obserwuje rekordowa liczba fanów.

Mistrz wrócił w dobre ręce

Mistrz Polski – o ten tytuł przez 2 tygodnie walczyły dwie najlepsze drużyny Polskiej Ligi Koszykówki w sezonie 2017/2018 – Anwil Włocławek i BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski. W obu ośrodkach koszykarskich wyczuć można było ogromne ciśnienie na sukces.  Mistrz mógł być tylko jeden, a rywalizacja od początku zapowiadała się świetnie. Drużyny długo szły „łeb w łeb”. Jak się okazało, ostatni mecz tej rywalizacji w Ostrowie Wielkopolskim od początku był prowadzony pod dyktando Anwilu Włocławek. Rottweilery ani na chwilę nie pozwoliły zbliżyć się przeciwnikowi, były bardzo skoncentrowane i skupione na parkiecie. Prym w tym meczu wiódł późniejszy MVP finałów Kamil Łączyński, który po raz kolejny swoimi trójkami przesądził o wygranej i końcowym sukcesie. Anwil wygrał 73:65 i całą rywalizację 4:2, i mógł cieszyć się z drugiego w historii klubu mistrzostwa Polski.

To był wyjątkowy sezon, który zapewne trudno będzie powtórzyć. Mówi się, że łatwiej mistrzostwo zdobyć, niż obronić. Jednak nowy mistrz Polski nie zamierza ułatwiać rywalom walki w  obecnym sezonie. Marzę, by po latach  posuchy i głodu koszykówki Anwil Włocławek był na świeczniku przez wiele długich lat. Trzymajcie za to kciuki.

Fot. www.plk.pl

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*