Barcelona \”zakryła\” Manchester

Po wszystkim! Za nami! Finał Ligi Mistrzów rozstrzygnięty. Sobotni wieczór przyniósł wiele wrażeń fanom piłki nożnej. Zasiadając przed telewizorami o godz. 20:45, tak naprawdę nikt nie wiedział, czego może się spodziewać po meczu, choć wojna internetowa pomiędzy kibicami hiszpańskiej FC Barcelony a zwolennikami angielskiego Manchesteru United trwała już właściwie od momentu, kiedy wiadomo było, że to właśnie te drużyny staną naprzeciwko siebie na londyńskim stadionie Wembley.

Gdy rozległ się pierwszy gwizdek węgierskiego sędziego Viktora Kassaai, przez chwilę widz mógł mieć wrażenie, że mecz będzie wyrównany i obie drużyny mają szansę na zwycięstwo. Jednakże szybko okazało się, jak mylne może być pierwsze wrażenie. Już w 28. minucie pierwszego gola straciły „Czerwone Diabły”. Słychać było szał rozentuzjazmowanych, hiszpańskich kibiców. 1:0.

„To dopiero początek meczu.” – ośmielę się stwierdzić, że była to zapewne pierwsza myśl kibiców Manchesteru United po utraconej bramce. Nie musieli jednak długo się smucić i wznosić oczu pełnych nadziei ku niebu, ponieważ już po 6 minutach piłkarze pozwolili cieszyć się Anglikom z remisu. Rooney trafił do bramki, a ślizg jego kolan w geście triumfu po idealnie zielonej murawie zwieńczył ładnego gola.1:1.

Mecz jakby rozpoczął się od nowa, znów obie drużyny musiały walczyć o zwycięstwo, jednakże po przerwie spotkanie było jednostronne. „Czerwone Diabły” i „Barca” wyszły w takich samych składach, jak na początku. Tylko, że oglądając drugą połowę miało się wrażenie, że w hiszpańskiej drużynie jest o wiele więcej zawodników, niż w angielskiej. Lepiej się ustawiali, znajdywali pozycje, dokładniej podawali, lepiej bronili. Wszystko było szybsze, lepsze i bardziej wyrafinowane.

To właśnie po przerwie ustalono wynik meczu na 3:1. Przy drugiej bramce dla Barcelony poniekąd zawinił bramkarz Edwin van der Sar, który pozwolił, aby piłka wycelowana przez Messiego, prawie w sam środek bramki, zatrzepotała w siatce. Trzecim golem i zarazem gwoździem do trumny dla Manchesteru United było trafienie napastnika Davida Villi. Szał i ogromna radość kibiców i piłkarzy Barcelony po ostatnim gwizdku sędziego były oczywiste. Na pochwałę zasłużył nawet trener hiszpańskiej drużyny Josep Guardiola, który po skończonym spotkaniu, najpierw od razu kulturalnie podziękował i uścisnął dłoń Alexa Fergusona, a dopiero potem oddał się celebrowaniu zwycięstwa.

Barcelona jest uznawana za najlepszą drużynę świata. Właśnie w sobotę w finale Ligi Mistrzów dowiodła, że na takie miano zasługuje, po raz czwarty wygrywając rozgrywki. Cała drużyna hiszpańska swoją taktyką i finezją gry, „zakryła” angielski klub z Manchesteru, nie dając mu rozwinąć skrzydeł. Mecz mógł się podobać, choć zapewne bardziej kibicom FC Barcelony.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*