Wieś czeka na sobotę

– Jak mi się nudzi, to odliczam dni do sobotniej dyskoteki – mówi jeden z bohaterów dokumentu „Czekając na sobotę”.

Dyskoteka o wdzięcznej nazwie „Nokaut” przyciąga wszystkich mieszkańców wsi. Cieszą się, że mają dyskotekę u siebie. Starszym nie przeszkadza to, że dziewczyny tańczą tu nagie na scenie. Nie przeszkadza, bo za wygraną w konkursie na Miss mokrego podkoszulka można dostać 1000 zł.

Rodzina, syn nauczycielki i młoda dziewczyna z dzieckiem to główni bohaterowie filmu twórców „Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym”.

Rodzina.
Matka, ojciec, 11 dzieci. – Szczęście w nieszczęściu, że mąż miał wypadek. Obcięli mu nogę od kolana. Gdyby nie 600 złotych renty, nie mielibyśmy za co żyć – mówi matka. – Mamy „Nokaut”. Co tydzień sprzątam po zabawie. Uzbiera się z tego jakieś 150 zł. I do tego puszki. Jakieś 30- 40 zł – dodaje. Gdyby jej dzieci miały płacić za cotygodniową imprezę, nie mieliby z czego. Dzięki temu, że po niej sprzątają, mają wstęp za darmo.
Święto dla rodziny? Jak mama kupi świniaka. Można zrobić kiszki, karczek, wędliny. Bo wędliny drogie u nich. I tłuszcz do smażenia. Na trochę starczy.
Szczęście? – Kiedy mama z tatą są szczęśliwi. Rzadko tak jest – mówi syn.

Syn nauczycielki.
Zarabia około 2200 zł. Na czarno, bo tu mało kogo rejestrują. Mówi, że około tysiąca z tego wydaje na piwo i imprezy. Od poniedziałku do piątku praca. Sobota – ostre picie i w niedzielę leczenie kaca. Wie, że synowi nauczycielki trochę nie pasuje takie zachowanie. Chciałby znaleźć dziewczynę. Ale nie taką „szmatę” z imprezy. Z takimi to tylko do lasu albo do samochodu. Na pewno nie pasują na stałą dziewczynę. Ojciec? Alkoholik.

Tancerka
– To są majtki, a to gorset do występu. Ale, mamo, nie martw się, nie zawsze je ściągam – mówi. Fakt, czasem nawet ich nie zakłada pod suknię, na przykład gdy jest przebrana za zakonnicę. Mąż bił, uciekła. Ale nadal kocha. Żałuje tylko, że on w ogóle nie pamięta o małej córce. Rodzinie mówi, że chodzi na inwentaryzację za 200 zł za noc.

Oszczędna forma dokumentu w tym przypadku idealnie pasuje. Twórcy „Czekając na sobotę” nie oceniają bohaterów. To widz musi zdecydować, czy matka tańcząca nago przed salą pełną imprezowiczów zasługuje na naszą krytykę. Czy sprzedaje siebie i swoje ciało i staje się prostytutką? Czy może w ten sposób spełniać swoje marzenia? Przecież mówi, że zawsze chciała być tancerką. Czy jako matce małego dziecka jej nie wypada?

Dokument Ireny i Jerzego Morawskich pokazuje, że tak naprawdę każdy z nas ma podobne plany, problemy, marzenia. 22-latek chce chodzić na imprezy, nieważne czy mieszka na wsi czy w mieście. Kobieta nie chce, by jej mężczyzna ją bił. A matka zawsze chce dla swoich dzieci jak najlepiej. Ludzi z podobnymi problemami jak tych tutaj, ze wsi, z pewnością znaleźlibyśmy też w mieście. Co wcale nie zmienia dziwnego uczucia po obejrzeniu filmu. Bo z pewnością brak perspektyw wielu biedniejszych mieszkańców wsi to problem, którego nie można szybko, ani łatwo rozwiązać. Film skłania do pytań, ale nie daje żadnej odpowiedzi.

Fot.www.plejada.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*