Czarna dziura kobiecości

Należę do ludzi, którzy uwielbiają porządek. Każdy przedmiot odkładam na swoje miejsce,
a obudzony w środku nocy mogę powiedzieć, gdzie leżą kombinerki, czy ulubione skarpetki.
Jednak ja jestem z Marsa, a moja żona z Wenus.

Próbowałem dodzwonić się do żony. Bezskutecznie. Jej telefon utkwił pomiędzy
kosmetyczką a paczką przeterminowanych landrynek. Mam wrażenie, że damska torebka to
czarna dziura, która wsysa różne przedmioty, nie pozwalając im się wydostać. Od dzisiaj nie
będę dzwonił, będę wysyłał telegram.

Nie tak dawno rozbolała mnie głowa. W apteczce nie znalazłem tabletek, pomyślałem –
będą w torebce. O zgrozo! Miałem dwa wyjścia – wyhodować penicylinę w postaci pleśni na
kawałku żółtego sera lub zanurkować w bezkresnej otchłani.
Uzbrojony w latarkę wybrałem opcję drugą. Przy okazji zrobiłem rekonesans. Wiecie co tam
znalazłem? Dwie pary okularów przeciwsłonecznych (w październiku!), śrubokręt, siedem
długopisów, klucze, plątaninę kabli, kilogram paragonów i trzy pomadki. I to nie wszystko!

Trzy rzeczy są nieskończone w przyrodzie – wszechświat, ludzka głupota oraz zawartość
damskiej torebki. Choć nie jestem pewien co do tej pierwszej.

Fot. Adam Nielek

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*