Magia Kazimierza

Po raz czwarty gościłam ma Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi. Nie mam żadnych wątpliwości – będę jeszcze nie raz wracała do cudownego Kazimierza. Dziesiąta edycja jeszcze do połowy maja stała pod znakiem zapytania, a to z uwagi na rezygnację dwóch głównych sponsorów festiwalu. Zwolnienie z TVP redaktor Grażyny Torbickiej (od lat jest tutaj dyrektorem artystycznym) wywołało nie lada zamieszanie. Na szczęście, jest ona marką samą w sobie, a Fundacja „Dwa Brzegi” również przyciąga sponsorów. I tak udało się pozyskać Black Red White oraz T-Mobile. Festiwal wsparł również marszałek województwa lubelskiego, Sławomir Sosnowski. W licznych wywiadach podkreślał, że festiwal jest wizytówką regionu i nie wyobraża sobie, że mógłby się nie odbyć.

A odbywa się on corocznie po dwóch brzegach Wisły – w Kazimierzu oraz Janowcu. Ewenementem, chyba na skalę światową, jest brak kina w obu tych miejscach. Sprzęt, krzesła przyjeżdżają wraz z ekipą, która stawia to w namiotach. Jak pisałam w zeszłym roku, program spotkań i filmów jest tak napięty, że codziennie stajemy przed dylematem na co idziemy, a co odpuszczamy. Festiwal gromadzi bowiem wszystkie utytułowane pozycje docenione na festiwalach na całym świecie. Tutaj rządzi publiczność, karty do głosowania rozdawane są przed każdym seansem. W tym roku doceniła ona, nagrodzony Złotą Palmą w Cannes, „Ja Daniel Blake”. Brytyjskie, normalne kino. Ken Loach, osiemdziesięcioletni jego klasyk, w swoim najnowszym filmie staje w obronie godności jednostki, sprzeciwia się bezdusznemu systemowi. Dzięki prostej formie i szlachetności, przypomina on protest songi z lat 60-tych. Zarówno jury konkursów, jak i zwykła publiczność doceniają film, który jest tak blisko człowieka.

Mocnych tematów i treści również w tym roku nie zabrakło. „Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham” P. Łozińskiego oraz „24 tygodnie” A. Z. Berrached długo gościły na ustach wstrząśniętych widzów. Okazuje się, że każdy przeżywał podobne emocje; problemy z matką czy z donoszeniem ciąży niejednej kobiecie nie są obce… Jak podkreślają organizatorzy i widzowie, to jedyny festiwal pozostający tak blisko widza. Gwiazdy są dosłownie na wyciągnięcie ręki, bo przecież Kazimierz i Janowiec to zaledwie „dwa domy, trzy kałuże”. Knajpki „U Fryzjera” czy „Zielona Tawerna” przeżywają oblężenie, głodnej festiwalowych newsów, publiczności. Można tam spotkać zarówno gwiazdy z pierwszych stron gazet, jak i te dobrze się zapowiadające. I tak na pierwszym moim festiwalu zwróciłam uwagę na mało znanego wtedy Piotra Głowackiego, obecnie cenionego i często obsadzanego w rolach drugoplanowych.
W tym roku gwiazdą stałej sekcji festiwalu „I Bóg stworzył aktora” był Bogusław Linda. Mimo że wciąż powtarza, iż nie lubi aktorstwa, dla wielu jest żywą legenda kina. Spotkanie poprowadziła G. Torbicka. Porównała go do Marcello Mastroianniego. Linda to aktorska osobowość, której charyzma zawarta jest w oszczędnych gestach. Sam ma do siebie i swojego zawodu duży dystans. Twierdzi, że nie tęskni za swoimi filmami, po prostu do nich nie wraca.
Nie sposób nie napisać o Janowcu, który zarezerwowany jest dla najmłodszych. Kino za Rogiem w Cieplewie zaprasza do tutejszego GOK-u na seanse w sekcji „Kino dla malucha”. Codziennie wyświetlane były nowości, polskie bajki produkowane również w Studiu Filmów Animowanych w Poznaniu. Moim faworytem była seria „Agatka”. Wraz z dziećmi, obejrzeliśmy m. in. film „Agatka i mydło” (koprodukcja serii z Serafiński Studio Sp. z o. o., produkcja filmu, reżyseria Andrzej Kukuła). Film otrzymał wyróżnienie w kategorii ‘Teraz Przedszkolaki Mają Głos! na IV Ogólnopolskim Festiwalu Polskiej Animacji O!PLA 2016. Oprócz nowości, prezentowane były remasterowane bajki „Proszę słonia” z 1978 roku i „Jacek i Placek” (1992), po których odbywały się tematyczne warsztaty plastyczne inspirowane filmem. Wyprawa do Janowca to też nie lada przygoda. Najpierw trzeba przeprawić się promem na drugi brzeg Wisły, potem do centrum zawozi ciuchcia zbudowana na traktorze. Sam Janowiec urzeka; przepiękny teren wokół ruin zamku i widok na całą okolicę, zapierający dech w piersiach, pozostają w pamięci.

Festiwal „Dwa brzegi” nie tylko filmem stoi. Kazimierz to kolebka artystów, na każdym rogu stoją malarze i rysownicy sprzedający swoje prace. Nowością jest, oddalony od Kazimierza zaledwie 5 km, Miećmięrz – najbardziej kameralna lokalizacja festiwalu, która stała się swoistą ambasadą Afryki. Swoje prace fotograficzne z tego kontynentu zaprezentował Marcin Kydryński. Tutaj odbył się też pokaz mody polsko-nigeryjskiej projektantki Chi Chi Ude. W jej kostiumie na gali zamknięcia wystąpiła G. Torbicka. W stodole w Mięćmierzu odbyło się także spotkanie z kuchnią etiopską. Jak co roku, na rynku w Kazimierzu odbywały się koncerty. Tym razem rozbrzmiewała muzyka tradycyjna i folk miejski. Widzowie bawili się wyśmienicie, nie brakowało pląsów,
a po koncercie przewodnik zabierał chętnych na nocne zwiedzanie miasteczka.

Festiwal jest barwny, wiele miejsc i galerii tętni życiem do późnych godzin wieczornych. Widzowie spotykają się w knajpkach, w Cafe Black Red White, omawiają wydarzenia i filmy minionego dnia. Mocne tegoroczne rodzime pozycje filmowe to „Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham”, „Zjednoczone stany miłości”, „Kamper”, „Baby bump”. Dwa Brzegi uzależniają. W rozmowach na gali zamknięcia często słyszałam, że aż trudno uwierzyć, iż następna edycja dopiero za rok”.

Agata Klaudel-Berndt
„TarNowa Kultura”

Fot. www.dwabrzegi.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*