Zwycięstwo na wyciągnięcie ręki

Siatkarze AZS UAM Poznań, po wyeliminowaniu drużyny kaliskich Grześków, w finale play off zmierzyli się na wyjeździe z ekipą AZS Zielona Góra, która wcześniej rozprawiła się z Cuprum Lubin. Akademicy z Zielonej Góry byli stawiani w roli faworytów. Po pierwsze do fazy play off awansowali z pierwszego miejsca w tabeli, a po drugie ich skład nie został przetrzebiony przez kontuzje, tak jak skład poznaniaków, w którym kilku kluczowych graczy uskarżało się na drobne dolegliwości i urazy.

W sobotnie popołudnie na parkiet w Zielonej Górze poznaniacy wyszli niezwykle umotywowani przez trenera Lisieckiego. Pierwszy set zaczął się bardzo obiecująco i, po zaciętej walce, poznaniacy rozstrzygnęli go na swoją korzyść 26:24. Niestety, w drugim secie nasi zawodnicy oddali pole rywalom i zielonogórzanie wygrali gładko do 19. Kolejne sety to na przemian wygrana AZS UAM do 29 i zawodników z Zielonej Góry znów 19. O wszystkim musiał rozstrzygnąć tie-break. W nim to podopieczni trenera Lisieckiego okazali się odporniejsi psychicznie i pokonali gospodarzy do 11. A cały mecz wygrali 3:2

Mało kto spodziewał się, że podobny przebieg będzie miał drugi mecz tej fazy rozegrany w niedzielę. Poznaniacy, podbudowani wygraną z dnia poprzedniego, podobnie jak w sobotę, na parkiet wyszli w bojowych nastrojach. W niedzielnym meczu nie było tyle dramaturgii, co w sobotnim, ale znów o wszystkim zdecydował tie-break. W piątym secie poznaniacy okazali się dojrzalsi i odporniejsi psychicznie od akademików z Zielonej Góry wygrywając 15:11, a cały mecz, w identycznym stosunku, jak poprzedni, 3:2. Ustalili tym samym stan rywalizacji na 2:0.

Po tak doskonałym występie siatkarzy AZS UAM w Zielonej Górze, awans jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. Atutem w rewanżowym dwumeczu, do którego dojdzie za dwa tygodnie, powinna być własna hala i publiczność, która z całą pewnością licznie stawi się, aby wspólnie z zawodnikami świętować upragnione zwycięstwo nad wyżej notowanym rywalem.

Fot. Maciej Męczyński („Życie Uniwersyteckie”)

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*