Powadze się nie kłania

Polski zespół Nocny Kochanek (Night Mistress) to na pierwszy odsłuch grupa chłopaków, która od 2003 roku z wyboru drepcze po rodzimej scenie muzycznej drogą tkwiącego w nie głębszym undergroundzie Kabanosa, skazując się na wegetację w podziemiu i przekreślając szansę na wielką karierę, cokolwiek to oznaczato na pierwszy odsłuch grupa chłopaków, która od 2003 roku z wyboru drepcze po rodzimej scenie muzycznej. Drogą tkwiącego w nie głębszym undergroundzie Kabanosa, skazując się na wegetację w podziemiu i przekreślając szansę na wielką karierę, cokolwiek to oznacza. Proste, dla niektórych prostackie teksty, bijące na kilometr oparami absurdu i współpraca z Bartoszem Walaszkiem, ojcem sukcesu niskobudżetowej animacji Zespołu Filmowego Skurcz oraz Git Produkcji, może skłonić wielu do wyparcia krążka ze świadomości w trybie natychmiastowym. Muzyka, wydawałoby się, tworzona dla żartu, może być postrzegana jako obraza inteligencji słuchacza, lecz nie musi. Hewi Metal, krążek wydany w zeszłym roku, udowadnia, że w tym szaleństwie jest metoda.

Żeby daleko nie szukać, wystarczy spojrzeć na okładkę albumu. Pośród pozornie nieskładnych bohomazów, na murach pojawiają się dwa zespoły: Iron Maiden, którego koneserom mocniejszych brzmień przedstawiać nie trzeba, oraz polski KAT. Inspiracja metalowym zespołem światowego formatu oraz balladami krajan, mocno słyszalna na pierwszych nagraniach oraz anglojęzycznych albumach: The Back of Beyond (2011), Into the Madness (2014), zdecydowanie wychodzi zespołowi na dobre. Pozwala fanom muzyki metalowej na znalezienie punktu odniesienia. Cokolwiek o tym myśleć, nauka od najlepszych, którzy wydeptali pewne ścieżki wiele lat wcześniej, nie jest niczym złym. Zwłaszcza, gdy możliwości wariacji w ramach gatunku kurczą się z każdym rokiem. Ponadto, aby trafić do ucha słuchacza, a nawet pozostać w nim na dłużej, trzeba jeszcze uczyć się efektywnie. Krzysiek Sokołowski i spółka odrobili swoją lekcję wzorowo. Podpisuję się rękami i nogami pod stwierdzeniem, że wielu aspirujących znacznie wyżej mogłoby się uczyć od nich celnego przekazu, ważniejszego od bylejakości serwowanej przez wielkie wytwórnie.

Muzyczna zawartość krążka to dziesięć polskich kawałków ocierających się w warstwie tekstowej co najmniej o śmieszność, a dla co wrażliwszych – obrazoburczość. Rzeczywiście, nagranie ballady o zaplątaniu w kobiece włosy (Zaplątany), alkoholu lejącym się strumieniami (Piątunio, Ostatni numer), czy motywu do kreskówki Kapitan Bomba, będącego testem na tolerancję KRRiT-u (Minerał Fiutta) wywołuje w najlepszym razie konsternację. Kilka głębszych (niekoniecznie oddechów) pozwala jednak odkryć, że rytm perkusji i porządne szarpnięcie gitarą współgrają z mocnym głosem wokalisty. I – co ważniejsze – wpasowują się w solidne, metalowe brzmienie. W sukurs przychodzi warstwa tekstowa, której prostota staje się wręcz atutem: nie tylko gładko przechodzi przez gardło, ale przykuwa uwagę prawdziwością przekazu. Kto choć raz nie wyczekiwał końca dnia w pracy, niekoniecznie w takim celu, jak w Piątuniu? Kto nigdy nie dał się złapać na pytaniu w rodzaju: Andżeju, jak Ci na imię? Czyje święta nie wyglądały nigdy choć trochę tak, jak w Kacprze, Andżeju i Baltazarze? Kto nie chciał być kiedyś Wielkim Wojownikiem? Konia z rzędem temu, kto nigdy nie tykał pewnych świętości patykiem, niczym w Diable z Piekła! Wymieniać można jeszcze dłużej. Udawanie świętszego od papieża i poprawnego politycznie kosztuje dziś więcej wysiłku, niż jest warte.

Nocny Kochanek zyskuje także sposobem, w jaki pozbawia zadęcia większość tematów tabu polskiego podwórka. W przeciwieństwie do Kabanosa, również wpisującego się w parodystyczny nurt, Nocny Kochanek lawiruje na linie pastiszu nieporównywalnie swobodniej. Niezamierzone porównanie wypada na korzyść ekipy z Night Mistress, która krytyce się nie kłania. Kiedy pod kawałkiem Andżeju pojawił się komentarz: Szkoda, że chłopaki zamiast grać naprawdę fajny Heavy Metal postanowili zostać „Małpami Walaszka”(…), odpowiedź była prosta: też żałujemy. Proste i trafione w punkt.
Cieszy, że zespołowi udało się wyruszyć w ogólnopolską trasę koncertową Hewi Metal Pany 2016. Bilet na koncert nadal jest tańszy niż płytka, więc o sile przekazu metalu, który się powadze nie kłania, wszyscy wątpiący mogą sami się przekonać. Proponuję zrobić coś szczytnego dla polskiej muzyki i zamówić płytkę, rechocząc potem z naszych wyreżyserowanych czasów. Niekoniecznie w piątek po południu i przy wódeczce, bo chłopaki równie dobrze wchodzą na trzeźwo.

Fot. www.wikipedia.pl

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*