Wapiti odwiedzają nas codziennie

Zastanawialiście się kiedyś jakby to było mieszkać na wysokości Kasprowego Wierchu? W miejscu, w którym natura jest wszechobecna, zwierzęta żyją na wolności, a ludzie są tylko przejezdnymi turystami?

Od ponad dwóch tygodni mieszkam w Mammoth Hot Springs na terenie Parku Narodowego Yellowstone (stan Wyoming). Dotarcie do tego malowniczego miejsca nie należało do najprostszych. Wsiadając do pierwszego samolotu – w Warszawie – rozpoczęłam trzydniową podróż, a zarazem trzymiesięczną przygodę ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Po dwugodzinnym locie, w Amsterdamie miałam 19 godzin do do odlotu do Seattle (stan Waszyngton). Zwiedziłam centrum miasta, przeszłam jego najwęższymi uliczkami, podziwiałam sieć wodnych kanałów, nie ominęłam dzielnicy Czerwonych Latarni. Na lotnisku trochę pospałam. Czekał mnie ponad 10-godzinny lot do miasta, które nigdy nie śpi. Z wysokości kilku kilometrów udało mi się zobaczyć Grenlandię, Alaskę i Kanadę.

Po kolejnym kilkugodzinnym oczekiwaniu na już ostatni samolot – wylądowałam w Bozeman (stan Montana). Już tylko kilka godzin dzieliło mnie od przybycia na teren parku. Taksówka na miejsce zbiórki (Hotel Inn), formalności, śniadanie, a następnie dwugodzinna podróż autobusem należącym do Yellowstone National Park. Zatrzymaliśmy się po drodze w Gardiner, tuż przed bramą wjazdową do parku, by otrzymać identyfikatory oraz uniformy do pracy i ruszyliśmy do swoich miejsc zamieszkania. Jest tutaj siedem wiosek, należących do Xanterra Park Resorts, dla której obecnie pracuję. Ja trafiłam do Mammoth Hot Springs, znajdującej się najbliżej wjazdu od strony Gardiner. Mieszkam na wysokości prawie 2000 m. n.p.m. Najbliższe miasto, Bozeman, znajduje się 140 km stąd, aby tam się dostać trzeba mieć samochód.

Po ponad dwóch tygodniach pobytu, nadal jestem pod wrażeniem tego miejsca. Wokół są same wzgórza, pagórki i góry. Nie brakuje gejzerów, gorących źródeł, a także zwierząt nieustannie odwiedzających naszą wioskę. Do tej pory spotkałam wapiti, małe pręgowce amerykańskie, kilka jaszczurek oraz kilka żubrów, ale te akurat przy okazji zwiedzania Canyon Village, o której opowiem innym razem. Wspomniane wapiti odwiedzają nas codziennie o każdej porze dnia i nocy. Tutejsza straż, czyli Park Rangers, nieustannie czuwa nad ich ochroną. Za każdym razem, gdy wapiti zjawiają się w większej liczbie, rangersi przyjeżdżają, by ogrodzić je i pilnować, żeby turyści nie zbliżali się do nich bliżej niż 25 stóp (około 8 m.).

Na terenie Mammoth są strefa mieszkalna, licząca około 200-300 osób, szkoła kościół. Na turystów czekają campgroundy, domki na wynajem, hotel, restauracja, stacja benzynowa, dwa sklepy z pamiątkami, niezbędnymi do życia artykułami oraz Visitor Center. Jest też klinika, helikopter medyczny, poczta, bank, a nawet… więzienie. Pracownicy mają dostęp do stołówki, siłowni oraz pubu, w którym główną atrakcją są dwa stoły bilardowe, rzutki i telewizja.

Zainteresowanych tym małym rajem na ziemi zapraszam do obejrzenia videorelacji na Odkrywczym Vlogu mojego przyjaciela, a także do zajrzenia na moją stronę na Facebook’u: Enjoying Worldwide Trips. Znajdziecie tam zdjęcia z okolic i szalonych wycieczek autostopowych po terenie całego parku.

Pozdrawiam z Yellowstone National Park!

Fot. Milena Zegarlińska
————————————————
Zdjęcia: https://www.facebook.com/EnjoyingWorldwideTrips
Videorelacje: https://www.facebook.com/OdkrywczyVlog

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*